80 dni dookoła świata. Brzmi jak tytuł słynnej powieści Julesa Verne’a. A jednak zupełnie inaczej niż Phileas Fogg okrążali świat uczestnicy regat. Tylko na jachcie. Samotnie i bez pomocy ze strony ekip na lądzie. Non stop - bez zawijania do portu po drodze. Z francuskiego portu Les Sables-d’Olonne w regionie Wandea przez Atlantyk, a następnie na wschód przez Ocean Indyjski, Pacyfik i ponownie przez Atlantyk do Francji.
To była dziewiąta edycja Vendée Globe, które odbywają się co cztery lata. 33 jachty jednokadłubowe do 60 stóp (18,3 m) długości wyruszyły w trasę 8 listopada. Przed sobą miały teoretycznie 24.411 mil morskich (ok. 45 tys. km).
30 listopada Francuz Kevin Escoffier przeżył dramat na wysokości Przylądka Dobrej Nadziei przy południowym krańcu Afryki. Jego jacht uderzony wielka falą złamał się na dwie części, a potem zatonął. Escoffier zdołał uciec na tratwie ratunkowej, a kilku uczestników regat skierowało się ku rozbitkowi. Został uratowany i odstawiony do portu. Ci, którzy brali udział w akcji, otrzymali później okreslone rekompensaty czasu.
Jednym z nich był Francuz Yannick Bestaven. Dlatego zmierzając po 80 dniach żeglugi do mety w Zatoce Biskajskiej z trzytygodniowym zarostem miał świadomość, iż z jego rezultatu odliczone zostanie 10 godzin i 15 minut. I chociaż minął metę po dwóch rodakach, to jemu przypadło zwycięstwo.
Oficjalny czas triumfatora to 80 dni 3 godz. 44 min. 46 sek. Za nim uplasowali się ci, którzy metę minęli wcześniej: Charlie Dalin (jacht „Apivia”) - 80 d. 6:15.47 godz. i Louis Burton (jacht „Bureau Valée 2) – 80 d. 10:25.12 godz. Szansę na wygrana miał też Niemiec Boris Herrmann, ale stracił ją 90 mil morskich przed metą zderzając się na Zatoce Biskajskiej z kutrem rybackim.
Całe podium przypadło Francji, co w tych wokółziemskich regatach zdarzyło się po raz piąty. Natomiast korona triumfatora imprezy nie schodzi z francuskich głów. Wszystkie dziewięć edycji zakończyło się zwycięstwami Trójkolorowych. A zatem do nich też należy nietknięty w tym roku rekord imprezy, ustanowiony 4 lata temu przez Armela Le Cléac’ha – 74 dni 03:35.46 godz.
- Mam wrażenie, że przeżywam sen, że mam halucynacje - mówił uszczęśliwiony Bestaven, gdy znalazł się w atlantyckim porcie w nocy ze środy na czwartek 28 stycznia 2021 r. I dodał – W tych regatach są dwaj zwycięzcy.
A ten drugi, o którym mówił, Charlie Dalin tak opisał w skrócie swoje wrażenia:
- Przez 80 dni żyłem na łodzi, która cała czas się ruszała, przy ciągłych wstrząsach. Przez miesiąc żyłem w lodówce na morzach południowych, potem w piecu przy ponad 40 stopniach na wysokości Ekwadoru. Żyłem w rytmie zwrotów jachtu. Wymian żagli, wyboru trasy i napraw. Taka moja norma, to moje życie.