Międzynarodowy Komitet Olimpijski sprawą stosowania dopingu w Rosji zajął się po zeznaniach Grigorija Rodczenki, byłego dyrektora biura antydopingowego w Moskwie. Efekty śledztwa unaoczniły wielką skalę nielegalnych działań w kraju gospodarzy piłkarskich MŚ 2018. Stosowanie nielegalnych substancji udowodniono już 11 medalistom olimpijskim z Soczi, a w cały proceder zaangażowane były państwowe władze.
Kolejne sankcje robiły ogromne wrażenie, ale prawdziwa bomba wybuchła w momencie, gdy MKOl zadecydował o wykluczeniu Rosjan z igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Zawodnicy z tego kraju mogą wystąpić w Korei tylko pod neutralną flagą. Na tę karę błyskawicznie zareagowano w Moskwie. Tamtejsza telewizja poinformowała, że nie przeprowadzi żadnej transmisji z imprezy, a w czwartek głos w sprawie zeznań Rodczenki zabrał sam prezydent Władimir Putin.
- Nie wiem pod wpływem jakich działań czy jakich środków Rodczenko zeznaje. Nie wiem, co każe mu mówić FBI, ale dla nas to bardzo niekorzystna sytuacja. Wszystkie zarzuty opierają się tylko na jego zeznaniach, a on nie jest wiarygodny. Sam jest przecież podejrzany, a z tego co wiem, wyrok usłyszeć miała także jego siostra - powiedziała głowa Federacji Rosyjskiej. - Decyzje WADA czy MKOl nie są wymierzone w nas, mamy tam wielu przyjaciół. Wiemy, że oni także działają pod presją. Są zmuszani do podejmowania decyzji bez konkretnych dowodów. Nie ma żadnych bezpośrednich dowodów w tej sprawie - dodał Putin.
Sprawdź też: Rosja wykluczona z igrzysk olimpijskich. Skandaliczne słowa wicepremiera kraju?!