- Arkowi wszystko załamało się w najlepszym momencie - mówi nam Lubański, który po kontuzji odniesionej w 1973 roku na Stadionie Śląskim już nigdy nie wrócił do najwyższej formy.
"Super Express": - Wielki pech Arka Milika. Aż przypomniał się pański uraz.
Włodzimierz Lubański: - Kiedy zobaczyłem upadającego Arka i powtórki tej akcji, aż złapałem się za głowę. Pomyślałem: "Boże, tylko nie to!". Miałem złe przeczucia. Bardzo współczuję Milikowi, wszystko załamało mu się w najlepszym momencie. To jego wielka tragedia.
- Pan przeżył dokładnie coś takiego w 1973 roku, w meczu z Anglią.
- I patrząc na mój przypadek, mam trochę obaw co do Arka. OK, operacja się udała, ale przed nim bardzo długa droga. Niestety, odniósł najgorszą kontuzję, jaka może spotkać piłkarza. I w niektórych przypadkach kolano po czymś takim już nigdy nie jest w stu procentach sprawne.
- U pana pierwsza operacja się nie powiodła. Jak to wtedy było?
- Pierwszy, nieudany, zabieg został wykonany w Piekarach Śląskich. Druga operacja odbyła się w Wiedniu i dopiero tam zrobiono to jak należy. Górnik Zabrze miał wtedy biuro węglowe w Wiedniu i dzięki temu dostałem się do austriackiego doktora. Tyle że w moim przypadku nic już nigdy nie było jak wcześniej. Kontuzji doznałem w najlepszym wieku dla piłkarza, mając 26 lat. Uciekły mi przez to najlepsze lata kariery. Do gry wróciłem po 10 miesiącach, ale do kadry dopiero po trzech latach.
- Po takim urazie najtrudniejsza jest sfera fizyczna - ból, czy mentalna?
- Z bólem można sobie poradzić, są tabletki. Najgorsza jest samotność na sali. Bo choć jesteś w otoczeniu lekarzy i fizjoterapeutów, to w pewnym momencie zostajesz sam. Ze swoim bólem, niepewnością, kiedy wrócisz i przyrządami do ćwiczeń. Potrzeba mnóstwo zaparcia i cierpliwości.
- Z przyjemniejszych rzeczy: mówi się, że trzeci gol Lewandowskiego w meczu z Danią przypominał pańskie słynne trafienie w starciu z Anglikami w 1973 roku.
- Bardzo podobne sytuacje. W obu przypadkach akcja zaczęła się niemal w tym samym sektorze boiska, po błędzie obrońcy, potem był rajd i strzał, a następnie piłka po odbiciu od tego samego słupka wpadła do bramki.
- W klasyfikacji strzelców wszech czasów Lewandowski mocno się do pana zbliżył.
- Kiedyś mnie wyprzedzi, choć mamy różną liczbę meczów. Teraz gra się więcej w kadrze, ja tych spotkań miałem mniej niż Lewandowski. No i ta kontuzja, która zabrała mi wiele meczów i bramek. Ale bramki Roberta bardzo mnie cieszą. Fantastycznie mieć takiego napastnika.