Od pół roku są małżeństwem. Teraz w wywiadzie dla magazynu "VIVA" opowiedzieli, jak połączyła ich miłość. Zaczęło się od... fotografii w internecie.
- Zobaczyłem zdjęcie Mariny. Okropnie mi się spodobała, zastanawiałem się, jak zdobyć jej numer telefonu. Jakoś mi się to udało. Trochę jednak musiałem o nią powalczyć. Nie ukrywam tego - zdradza Wojtek.
Marina na początku... nie miała pojęcia, kim jest Szczęsny. To dlatego, że zupełnie nie interesowała się sportem. - Wydzwaniał do mnie jakiś Wojtek Szczęsny. "Czy to TEN Wojtek Szczęsny?", pytały koleżanki. "Jaki Wojtek?". "No, ten sportowiec, bramkarz" - opowiada Marina.
Piosenkarka przyznaje, że zwlekała z pierwszym spotkaniem.
- Pomyślałam: Piłkarz? Pewnie ma mnóstwo dziewczyn i chce tylko odhaczyć, że był na randce z Mariną (...). Wiedziałam, że dobrze zarabia i pewnie myśli: "Mogę mieć wszystko. I każdą". A ja nigdy nie chciałam być jedną z wielu - tłumaczy Marina, przyznając, że przyszły mąż zaskoczył ją swoim ciepłem, dobrocią, romantyzmem i szacunkiem dla ludzi. - Pieniądze go nie zdeprawowały - podkreśla.
W przypadku Wojtka była to miłość od pierwszego wejrzenia. - Ja od razu wiedziałem. Kiedy cię zobaczyłem, nie mogłem oddychać, zatkało mnie po prostu - nie ukrywa Szczęsny.
Marina potrzebowała więcej czasu, żeby pokochać piłkarza. - Jestem ostrożna, nie popadam od razu w zachwyt.
Na początku dałam mu zielone światło, ale potem się przestraszyłam, że wszystko dzieje się za szybko - opowiada piosenkarka. - To była moja forma obrony, bo jestem bardzo wrażliwa, łatwo mnie zranić. Nie chciałam przed nikim się otwierać i trzymałam na dystans. Niedawno Wojtek żartobliwie powiedział: "Oswoiłem dzikie zwierzątko". Przy nim nie boję się pokazywać swoich słabości.