Na rozpoczynające się jutro mistrzostwa Europy Polacy polecieli jako jeden z faworytów, w końcu są medalistami dwóch ostatnich mundiali.
- Nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie Daniel - mówią zgodnie Bogdan Wenta i kadrowicze.
"Super Express": - Ciężko namówić pana na dłuższą rozmowę...
Daniel Waszkiewicz: - Niech Bogdan się udziela, jest bardziej elokwentny (śmiech). A poważnie, to dobrze, że kadra ma jedną tak wyrazistą twarz. Mnie to odpowiada, wolę być w cieniu.
- Przez cztery lata pracy z kadrą zdobyliście dwa medale mistrzostw świata, awansowaliście na igrzyska. Spodziewał się pan tego?
- Szczerze? Nie sądziłem, że aż tak narozrabiamy. Dziś mogę się przyznać, że byłem sceptyczny. Na szczęście Bogdan wierzył za nas dwóch. Przekonywał mnie, że jest potencjał, że przecież nasi zawodnicy nie grają w Bundeslidze przez przypadek. Okazało się, że miał rację.
- Zawsze ją ma?
- Zawsze! (śmiech) To Bogdan jest pierwszym trenerem, słucha sugestii, ale ostateczną decyzję podejmuje on. Bywa, że ja podjąłbym inną, ale zawsze szanuję jego wybór. Taka jest rola asystenta, a ja się w niej bardzo dobrze czuję.
- Z trenerem Wentą tworzycie duet idealny: on - wulkan energii i pan - siła spokoju.
- Zgrabna teoria i... całkiem prawdziwa. Bogdan jest z natury bardzo impulsywny, ja raczej zachowuję spokój. Oczywiście dochodzi czasem do różnicy zdań, do trudnych sytuacji, ale w takich wypadkach najlepsza jest szczera rozmowa. Zawsze pomaga.
- Bogdan Wenta słynie z tego, że ma znakomity kontakt z zawodnikami. A pan?
- Pamiętam pierwsze zgrupowanie po przejęciu przez nas kadry. Bogdan staje przed chłopakami i mówi: "Jestem Bogdan i tak mi mówcie". Ja bym się na coś takiego chyba nie zdecydował. Zresztą po tylu latach zawodnicy mówią mi... "panie trenerze". Tak jakoś wyszło. Pamiętam, że na mistrzostwach świata w 2007 roku powiedziałem chłopakom przed finałem z Niemcami, że jak wygrają, to będą mogli mówić mi po imieniu. Niestety, muszą poczekać na jakiś złoty medal (śmiech).
- Nie ma pan czasami dość tej roboty?
- Od czterech lat nie mieliśmy urlopu. Jeśli mam wolne w klubie w Gdańsku, to trzeba jechać na zgrupowanie kadry. Ale choć w tym fachu ciężko coś planować, to założyliśmy sobie, że do igrzysk w Londynie to pociągniemy. Na szczęście żona, która sama ma na koncie ponad sto występów w reprezentacji dobrze to rozumie, a syn (Michał, piłkarz ręczny MMTS Kwidzyn - przyp. red.) jest już samodzielny. Tylko córki narzekają, że ojca ciągle nie ma w domu.
Daniel Waszkiewicz
53 lata. To jeden z najwybitniejszych polskich szczypiornistów w historii. Grał m.in. w Śląsku Wrocław, Wybrzeżu Gdański i niemieckiej Kilonii, w reprezentacji wystąpił ponad 200 razy. Jako trener pracował w Gdańsku, Kielcach i Kwidzynie. Od 2007 roku trener AZS AWFiS Gdańsk, a od 2004 - asystent Bogdana Wenty w drużynie narodowej.