Kilkanaście dni temu Plawgę dopadł pech. Poślizgnął się i zwichnął staw łokciowy. Sezon halowy ma z głowy.
- Szkoda, starty w hali miały być nagrodą pocieszenia za ubiegły sezon. Czuję głód sukcesu i potrzebę zrehabilitowania się za występ w Pekinie (6. miejsce - red.) - mówi "Super Expressowi" Plawgo, który w popielcową środę obchodził urodziny.
- Czego bym sobie życzył? Żeby ten głód wygrywania zaspokoić podczas mistrzostw świata w Berlinie - zdradza Marek, który w stolicy Niemiec ma bronić brązowych medali na 400 m przez płotki i w sztafecie 4x400 m.
- Wierzę, że się uda. Jestem teraz w formie, w jakiej na tym etapie przygotowań nie byłem od dawna. Kontuzjowany łokieć tylko trochę ogranicza moje ćwiczenia, ale stopa, która była w przeszłości operowana, wytrzymała wszystkie obciążenia - zachowuje optymizm. - Zresztą łokieć wkrótce wygrzeje się na zgrupowaniu w Afryce Południowej - kończy.