Część uczestników EURO ogłosiła już wysokość premii dla swoich piłkarzy. Niemcy, jedni z faworytów, oferują za zdobycie tytułu 7 milionów euro do podziału. Nas na takie premie nie stać, bo PZPN jest biedniejszy od DFB, ale i tak biało-czerwoni nie będą mieli prawa narzekać. Gdyby udało im się (jakimś cudem) zdobyć złoty medal, to mogliby dostać do podziału 3-4 milionów euro. Czyli trochę więcej niż obiecane premie za wygranie EURO 2008. Wtedy ówczesny prezes PZPN Michał Listkiewicz oferował naszym kadrowiczom do podziału trzy miliony euro za triumf na boiskach Austrii i Szwajcarii. Drugie miejsce wycenił na 1,8 mln euro, awans do 1/2 wart był 1,2 mln, do 1/4 - 800 tysięcy, zwycięstwo w meczu fazy grupowej oznaczało 400 tysięcy, a remis 200 tysięcy. Kadrowicze dostali też po 10 tysięcy euro startowego na głowę.
- Słyszałem, że właśnie zaczynają się negocjacje w sprawie premii. Mam radę dla władz PZPN: niech to zostanie załatwione jak najszybciej, żeby potem można już było się skupić na najważniejszym, czyli piłkarskim przygotowywaniu się do EURO. Nie chcę się chwalić, ale ostatnio reprezentanci Polski przyznali, że za Listkiewicza takie rozmowy trwały pięć minut i jeszcze piwo im potem postawiłem. Życzę mojemu następcy, aby teraz było podobnie - mówi Listkiewicz.
O ile wiadomo, że premia za wygranie mistrzostw wyniesie mniej więcej 3-4 milionów euro, to nie wiadomo, ile wyniosą bonusy za poszczególne osiągnięcia. "Super Express" proponuje przyjęcie modelu niemieckiego w części dotyczącej walki o wyjście z grupy. DFB zaproponowała, a Lukas Podolski i spółka zgodzili się na takie rozwiązanie, że w przypadku gdyby Niemcy nie wyszli z grupy, to nie dostaną ani eurocenta! Uważamy to za bardzo dobre, uczciwe rozwiązanie. Bo płacić za sam udział to jednak przesada.
I jeszcze jedno: 3-4 milionów euro to premia za dokonanie czegoś niemal niemożliwego, czyli wygranie przez Polskę EURO 2012. Zdaniem brytyjskich bukmacherów nasze szanse są jak 1:51. Tyle że w 2004 rok na Greków też nikt nie stawiał...