Super Express: - VIVE remisuje z Wisłą 1-1. Teraz mecze w Płocku. Wisła może już w ten weekend zdobyć tytuł?
Mariusz Jurasik: - Może. Ma dwa duże atuty: doświadczenie i własną halę. Za to VIVE ma bardziej wyrównany skład. Dlatego scenariusz z pięcioma meczami też jest możliwy.
- W VIVE pracuje trener Wenta, Wisłę prowadzi Duńczyk Flemming Oliver Jensen...
- Bogdan jest w Kielcach niespełna rok, Flemming w Płocku jeszcze krócej. Niewiele, ale widać już zmiany w mentalności zawodników. To ten "zachodni" sposób prowadzenia zespołu, gdzie trener jest kolegą, z którym możesz pogadać jak masz problem. Bo szkoleniowiec, który każe mówić do siebie per pan, a jak widzi kogoś z piwem po treningu, to obcina mu pół wypłaty - niczego nie osiągnie.
- Wynik finału będzie miał wpływ na twoje przejście do Kielc?
- Nie. Umowę podpisywałem już zimą i nie miałem gwarancji, że VIVE będzie mistrzem. Pewnie, że chciałbym grać w Lidze Mistrzów, ale tu nie chodzi tylko o najbliższy sezon. W Kielcach mają długofalowe plany, a ja jestem częścią tych planów.
- Ale nawet w VIVE przyznają, że jeśli pojawi się dobra oferta, mogą cię odstąpić.
- Wiem, że do Kielc odezwał się mój obecny klub Rhein Neckar Loewen, ale musieliby się dogadać z VIVE, a potem ze mną. Zimą, gdy negocjowaliśmy przedłużenie kontraktu, powiedziałem, ile chcę zarabiać - nie zgodzili się. Teraz tyle oferują mi od ręki, tylko że teraz, to ja chcę więcej. Sytuacja się zmieniła.
- To prawda. Jesteś w niesamowitej formie, rzucasz mnóstwo bramek.
- Bo po podpisaniu umowy z VIVE miałem spokojną głowę. No i kontuzję złapał mój zmiennik, więc gram więcej. Ale zaczyna mi to doskwierać. Jest wśród piłkarzy ręcznych takie powiedzenie: "Mniej grasz, dłużej żyjesz". W każdym spotkaniu po 60 minut grać się nie da. Już mnie wszystko boli. Dlatego też chcę jak najszybciej wyjaśnić kwestię mojej przyszłości.
- Sam jesteś sobie winien. Jakbyś tak dobrze nie grał, to Niemcy by o ciebie nie walczyli...
- To moja żona jest winna. Prosi, żebym dużo rzucał. Teraz jej mówię: "Widzisz, co narobiłaś?" (śmiech). A poważnie, to na początek czerwca mam zamówioną ciężarówkę, żeby przewiozła nasze graty do Polski. Muszę wiedzieć, czy mam ją odwołać, czy nie. A ósmego czerwca zaczynam wakacje, wyłączam komórkę i żaden menedżer się do mnie nie dodzwoni. Więc ostateczna decyzja musi zapaść do końca maja.