- Oglądaliśmy w Halle turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Wtedy postanowiliśmy założyć fanklub - mówi brat Roland (34 l.). - Nasze dziewczyny grały wspaniale, a finałowe spotkanie z Rosją (porażka 2:3 - red.) to był prawdziwy horror. Siatkarki ujęły nas swoją postawą na parkiecie, wdziękiem i urodą... Kibicowaliśmy im wszyscy. Nawet starsi bracia, którzy mają pod sześćdziesiątkę, siedemdziesiątkę, trzymali za nie kciuki.
Zakonnicy odmawiają różaniec za siatkarki
Czy wypada zakonnikom dopingować siatkarki? Franciszkanie odpowiadają zgodnie: - Oczywiście. Przecież sport to coś wspaniałego. Nie ma nic złego w tym, że im kibicujemy. A że zwracamy uwagę na urodę? To przecież dar Boży! - uśmiecha się Tytus (37 l.)
Teraz na bieżąco śledzimy ich mecze - wtrąca Bartymeusz (25 l.). - A raz w tygodniu w ich intencji odmawiamy różaniec.
Wczoraj w Muszynie, przed ligowym meczem Winiar z Muszynianką, zakonnicy mieli okazję po raz pierwszy spotkać się z Anią i Leną.
- Tutaj przyjechał tylko zarząd fanklubu - żartuje Ludwik (32 l.). - A przecież dopinguje je cały klasztor. Wspólnie oglądamy wszystkie mecze. A ile jest przy tym nerwów i emocji!
Lena i Ania dostały skrzydeł
Braciszkowie dopingują, trzymają kciuki za dziewczyny i przymykają oczy na drobne grzeszki.
- Widzimy niekiedy, że po nieudanym zagraniu dziewczyny przeklinają pod nosem - śmieją się. - Ale takie "chwasty" językowe zdarzają się. Gorzej, jakby ktoś klął non stop. W czasie meczu są olbrzymie emocje, jedno mocne słowo może się przytrafić.
Siatkarki były zaskoczone, że mają takich wiernych fanów. - Ja początkowo nie wierzyłam - śmieje się Ania.
- Też się nie spodziewałam - mówi Lena. - Ale jak mamy taki doping, to na pewno dostaniemy skrzydeł.
Zakonnicy pytali siatkarki o formę, hobby, dietę. - A możecie pić piwo? - zaciekawił się brat Roland.
- Trener nam nie zabrania - odpowiada ze śmiechem Lena.
- My też możemy - dodaje Tytus.