- Dobry start w Tour de Pologne na pewno był ważny, ale pomógł mi też Czesław Lang. W dużej mierze dzięki niemu podpisałem kontrakt z Lampre - mówi Sapa, który przez kilka lat nie zaliczał się nawet do krajowej czołówki. Przełamał się w 2008 roku.
- Wygrałem wtedy mistrzostwa Polski w Złotoryi, potem Tour de Mazovia i jeszcze Małopolski Wyścig Górski - wspomina. Dzięki tym wynikom Sapa znalazł się w innym kolarskim świecie.
- Tu wszystko jest inne, choćby kryteria oceny zawodnika. Liczy się nie tylko miejsce na mecie, ale też robota na szosie - podkreśla. A pracę Sapa zawsze wykonuje ogromną.
- Policzyłem, że w ubiegłym sezonie przejechałem w ucieczkach przeszło tysiąc kilometrów - podkreśla. - I taka też będzie moja rola w Tour de France, będę dbał o interesy lidera grupy Alessandro Ballana i odjeżdżał do przodu ile razy się da - zdradza. - Może mnie kiedyś nie złapią?