Organizacyjna fuszerka w Lillehammer. Skandal po pierwszych zawodach nowego sezonu
Sezon 2024/2025 Pucharu Świata otworzył konkurs drużyn mieszanych, w którym reprezentacji Polski udało się awansować do serii finałowej, ale na więcej niż przedostatnie, 7. miejsce nie było dziś szans. Najlepsi okazali się Niemcy, którzy nie dali rywalom żadnych szans zarówno po wybornych próbach skoczków, jak i skoczkiń. Słodki smak zwycięstwa wymieszał się jednak ze sporą goryczą, którą mogli poczuć nasi zachodni sąsiedzi podczas ceremonii zamykającej pierwszy dzień zmagań w Norwegii. Po tym, jak zapowiedziano hymn Niemiec, a skoczkowie najlepszych trzech reprezentacji - Niemiec, Norwegii i Austrii stanęli na baczność, przez kilka minut na obiekcie zapadła głucha cisza. Dopiero po pewnym czasie udało się otworzyć nagranie. W tym czasie zawodnicy stali niepotrzebnie pod zeskokiem w ujemnej temperaturze. - To nie powinno mieć miejsca - grzmieli Sebastian Szczęsny i Damian Michałowski na antenie "Eurosportu".
Skandal po pierwszych skokach w Lillehammer
Norwegowie nie popisali się nie tylko w kwestii nagłośnienia i wcześniejszego przygotowania potrzebnych ścieżek dźwiękowych. Pierwsze zawody Pucharu Świata to prawdziwe święto dla najwierniejszych fanów dyscypliny. Tymczasem, po dotarciu na miejsce okazało się, że impreza ta w zasadzie wcale nie jest promowana przez Norwegów, co oczywiście miało olbrzymi wpływ na atmosferę nie tylko na obiekcie, ale również i samej skoczni.
- Przyjeżdżając tutaj, tak naprawdę w mieście nie było żadnych informacji dotyczących tego, żę będzie odbywał się tutaj Puchar Świata i kobiet i mężczyzn. Wręcz u nas byłoby to nie do pomyślenia! Nie da się przejść przez Wisłę, czy Zakopane, jak są skoki - wyznała Magdalena Pałasz na antenie "Eurosportu" porównując promocje zawodów w Norwegii i w Polsce.