"Super Express" i gwizdek24.pl: - Co się dzieje z polskimi siatkarzami?
Andrzej Niemczyk: - Jeśli ktoś ma podstawowe pojęcie o fizjologii i motoryce, to widzi, że gracze są źle przygotowani atletycznie. Zawodnik nie wykonuje takiego wyskoku, do jakiego był przyzwyczajony, nie ma zwykłej szybkości, a w konsekwencji traci pewność uderzenia, nie trafia tam, gdzie chce i tak jak chce, źle odbiera piłkę. W grze pojawia się asekuracja, byle tylko nie popełnić błędu. To prosta droga do niepowodzenia.
- Zawodnicy są „zajechani” fizycznie?
- Nie wiem, jakie mieli obciążenia, nie znam szczegółowego programu przygotowań, ale przecież widać, że ruszają się jak muchy w smole, słyszałem coś o słabych wynikach badań krwi potwierdzających to, co widzimy na meczach. A taki fizyczny dołek kolosalnie odbija się na psychice. Siatkarze grają w zwolnionym tempie, nie poznają siebie na parkiecie, każdy walczy więc z własną słabością, a nie z przeciwnikiem. Przez to nie ma zespołu, gra się sypie. Efekt jest łatwy do przewidzenia: błąd za błędem. Kiedyś widziałem trening Brazylijczyków, podczas którego ci wirtuozi w kółko powtarzali podstawowe elementy techniczne. Spytałem trenera Bernardo Rezende po co wciska im do głów coś, co opanowali do perfekcji. Odparł: „Bo chcę, żeby zrobili dwa błędy mniej od przeciwnika”. Na tym polega dzisiejsza siatkówka. Kiedy się traci pewność na boisku, nie ma mowy o dobrej grze.
- Za dwa miesiące mistrzostwa Europy w Polsce i Danii. Da się jeszcze odzyskać formę?
- Teraz trzeba zresetować zawodników, dać im dwa tygodnie wolnego, zabronić myślenia o siatkówce. Może przydałby się psycholog? Bo jeśli w głowach pozostaną dwie kolejne porażki z igrzysk i tegorocznej Ligi Światowej, to ten balast będzie zabójczy. Z „fizyką” można sobie spokojnie poradzić, jest trochę czasu. Pomyłki w przygotowaniach się zdarzają, trzeba tylko spokojnego planu naprawczego. Trener musi wiedzieć jak żonglować obciążeniami. Gracze nie zapomnieli przecież, na czym polega siatkówka, muszą tylko odzyskać świeżość i pewność siebie.
- Anastasi lubi się trzymać jednego składu, nie robi wielu zmian. To problem?
- Taki ma styl i sposób prowadzenia drużyny, ale uważam, że powinien umieć grać całą dwunastką, a tego na razie nie widzę. Nie ma żadnego powodu, by nie dawać szansy drugiemu rozgrywającemu Fabianowi Drzyzdze, który w niektórych elementach, jak blok i zagrywka, jest lepszy niż Łukasz Żygadło. Zastanawiam się czy Drzyzga już nie powinien wchodzić w pierwszej szóstce, a Żygadło być wprowadzany jako doświadczony zmiennik. Przecież za rok w mistrzostwach świata to Fabian może być podstawowym wystawiającym, więc już powinien być mocno próbowany. Dobrze, że pojawiają się przebłyski w grze Bartosza Kurka i Kuby Jarosza, ale martwią mnie skrzydłowi. Brak Michała Winiarskiego obnażył w Warnie słabości Michałów Kubiaka i Ruciaka. Odbijają się od ściany, są świetni na ligę, ale w światowej siatkówce trochę im brakuje centymetrów. Nam potrzebni są na skrzydłach gracze o parametrach Kurka i technice Winiarskiego.
- W 2012 roku Polacy mieli błyszczeć w dwóch imprezach - Lidze Światowej i igrzyskach olimpijskich. Nie udało się jednak przygotować dwóch szczytów formy. Teraz jest podobnie?
- Rok temu Anastasi chciał zbudować dwa szczyty formy, ale to było nierealne, bo Ligę Światową od igrzysk dzieliło za mało czasu z punktu widzenia fizjologii graczy. Po cichu chyba liczył, że dojedzie na świetnej formie ze „światówki” do turnieju olimpijskiego i zabrakło mu czasu. Teraz miał czas na dwa szczyty, ale najwyraźniej też się oszukał, sądząc, że jakoś przepchnie drużynę przez fazę grupową i najlepszą dyspozycją zespół błyśnie podczas turnieju finałowego.
- Poprzednicy Anastasiego po bardzo udanych imprezach zaliczali w kolejnym roku spektakularne klęski. Może Włoch wyczerpał możliwości z tym zespołem i powinien odejść?
- Zwalnianie go teraz byłoby absolutną głupotą. Ona ma dobry kontakt z chłopakami, musi pracować dalej, szykować zespół nie tylko do mistrzostw Europy, ale i mundialu w przyszłym roku. Niech przeanalizuje błędy, przyzna się do nich, nie wstydzi pomyłek, tylko wyciągnie z nich właściwe wnioski. To naprawdę nie boli. Dwa razy mogło nie wyjść, ale dzięki temu za trzecim podejściem uniknie się wpadki.
Słaby Kubiak
Kibice nie poznawali w LŚ Michała Kubiaka (25 l.) i jego kolegów. Skrzydłowy reprezentacji zaliczył fatalne mecze z Bułgarami: z tzw. przyjęciem doskonałym na poziomie 36 proc. (21/58) i skutecznością ataku niespełna 29 proc. (8/28).