Trener Daniel Castellani (49 l.) już po meczu z canarinhos tonował nastroje, tłumacząc, że jednego dnia jego gracze mogą ograć mistrzów świata, a drugiego nie mieć z nimi żadnych szans. A przecież Bułgarzy, trzecia drużyna świata i trzecia w Europie, są niemal równie silnym rywalem.
- Nie jesteśmy w optymalnej formie. Najwyższa dyspozycja ma przyjść na mistrzostwa świata - powtarza Castellani, który tak jak zapowiadał, dokonywał tym razem wielu zmian.
- Zdajemy sobie sprawę, że nasza gra jest daleka od ideału - wtóruje trenerowi kapitan reprezentacji Polski Paweł Zagumny (33 l.). Było to widać szczególnie wczoraj.
Polacy mieli bardzo dobre momenty, gdy asy serwisowe posyłał Mariusz Wlazły (27 l.), Bartosz Kurek (22 l.) atakował z drugiego piętra, a Zagumny rzucał się skutecznie w obronie po niskie piłki. Ale to Bułgarzy - prowadzeni przez Mateja Kazijskiego (26 l.), przyjmującego Trentino, najlepszego klubu świata - grali równiej. Bułgarski as uderzał piłki tak mocno, że Polacy byli bezradni. I tylko czasem kręcił głową, gdy po zagrywce frunącej z prędkością 123 km/h gospodarze wciąż byli w stanie odebrać piłkę.
Polacy tak zmobilizowali się do walki w trzeciej partii, że niemal roznieśli Bułgarów, grając kapitalnie blokiem (Grzegorz Łomacz, jeden z najniższych w naszym zespole, sam zaliczył dwa pojedyncze) i serwisem. Ataki kończone przez Wlazłego i Kurka były nie do obrony. Rywale szybko pogodzili się z porażką w tym secie, bo przegrywali od początku do końca, i to wysoko - 2:8, 4:11 i 8:16.
W czwartym secie Bułgarzy odnaleźli rytm i znowu silną zagrywką i dobrą obroną zdobywali przewagę. W końcówce mieli już 3 punkty w zapasie, ale kibiców rozgrzał wtedy do czerwoności serwujący potężnie Wlazły. Bomby "Szampona" jednak tym razem nie wystarczyły.
Polska - Bułgaria 1:3 (23:25, 23:25, 25:15, 22:25)
Polska: Wlazły 24, Kurek 14, Możdżonek 13, Nowakowski 8, Zagumny 3, Winiarski 2, Ignaczak (l) oraz Ruciak 6, Łomacz 3, Bartman 2, Gruszka, Bąkiewicz 1