Pierwszy set meczu Polska - Brazylia był niezwykle wyrównany. To "Canarinhos" prowadzili 24:23 i mieli piłkę setową, jednak Polacy nie dali się złamać i zdobyli trzy punkty z rzędu. Ostatni z nich wywołał mnóstwo kontrowersji, bo pierwotnie po ataku Alana sędziowie przyznali punkt Brazylii, a wynik miał brzmieć 25:25. Aleksander Śliwka, po którego bloku piłka spadła na aut, błyskawicznie zachęcał jednak do skorzystania z challenge'u. Tak też się stało, a sędziowie po obejrzeniu powtórek przyznali mu rację i ocenili, że piłka otarła się jeszcze o spadającego Alana. To oznaczało koniec pierwszego seta, z czym nie mogli pogodzić się Brazylijczycy. Zwłaszcza ich rozgrywający i kapitan Bruno Rezende, który wściekły ruszył w stronę sędziów i można nawet powiedzieć, że popchnął arbitra Juraja Mokrego. Rywale polskich siatkarzy domagali się kolejnego challenge'u, ale ich usilne starania o punkt nie przyniosły skutku.
Brazylijczycy grzmią w stronę sędziów po porażce z Polską
- Po pierwsze muszę przyznać, że popełniłem błąd, bo dogranie do Alana nie było dobre. Uważam jednak, że piłka była nasza. Wtedy wynik byłby remisowy i nie wiadomo, jak zakończyłby się set. Czasami jeden punkt potrafi zmienić całe spotkanie. Muszę jednak oddać Polakom, że zagrali bardzo dobry mecz, świetnie serwowali i zasłużyli na wygraną - powiedział po spotkaniu Bruno Rezende, cytowany przez TVP Sport.
- Moim zdaniem piłka nie dotknęła Alana. Staliśmy za nim i widzieliśmy, że zahaczyła o siatkę i wylądowała na aucie. Ale teraz już za późno, by o tym mówić. Próbowaliśmy przekazać to sędziemu i osoby odpowiedzialnej za system challenge, ale nie chcieli nas słuchać - wtórował kapitanowi przyjmujący Ricardo Lucarelli. - Na początek drugiego seta wyszliśmy trochę wkurzeni z uwagi na końcówkę pierwszej partii. To na pewno wpłynęło na naszą postawę. Pewnie w kontekście całego meczu nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, ale wiemy, że mogliśmy zacząć to spotkanie od 1:0 - dodał. Zachowania rywali nie mogli zrozumieć polscy siatkarze.
Brazylijczycy tłumaczą się ze skandalicznego zachowania w meczu z Polską
- Wydawało mi się, że ta piłka otarła go o przedramię, kiedy wracała po kontakcie z moją dłonią. Dlatego krzyczałem, żeby wziąć challenge. Warto próbować, gdy jest taka możliwość. Pewnie Alan się nigdy nie przyzna, że dotknął tę piłkę - stwierdził mocno zaangażowany w całą sytuację Aleksander Śliwka. - Brazylijczycy bardzo mocno się kłócili i z pewnością tej sytuacji nie było widać wyraźnie. Sędziowie podjęli jednak taką, a nie inną decyzję. To była bardzo ważna piłka, dała nam kopa i trochę zdeprymowała Brazylijczyków. Widać było, że mocno się zdenerwowali i gorzej weszli w drugą partię - dorzucił.
- Nawet nie wiem, jak odpowiedzieć. To było troszeczkę dziwne. Gramy w czasach, w których wszystko jest transparentne. Akcje można oglądać po tysiąc razy. Challenge o wszystkim decyduje i jeśli decyzja została podjęta, to trzeba ją zaakceptować - powiedział z kolei po dłuższym zbieraniu myśli Bartosz Kurek. Sytuacja z końcówki pierwszego seta jest już przeszłością, a najważniejsza informacja to zwycięstwo i awans Polaków do półfinału. Już w sobotę podopieczni Nikoli Grbicia powalczą o finał Ligi Narodów z Japonią.