– Tydzień temu dobrze rozpoczęliśmy, ale kluczowe było to, że w drugim secie zostaliśmy zaskoczeni serwisami Robertlandy'ego Simona, który zamiast używać pełnej mocy, wypuszczał lekkie, taktyczne i sprytne zagrywki. On do ostatniej chwili chowa to zagranie, więc trudno odczytać, jaki to będzie serwis i dobrze się ustawić. To zmieniło przebieg drugiej partii, i zamiast prowadzić 2:0, remisowaliśmy w setach – mówi „Super Expressowi” Benjamin Toniutti. I zwraca także uwagę na siłę, jaką pokazał przeciwnik.
To nas wzmocniło mentalnie
– Potem rywale wywierali na nas coraz większą presję, zaczęli dominować, ale opanowaliśmy się i zdobyliśmy ważny punkt w kontekście rewanżu, wygrywając seta numer cztery. To miało wielkie znaczenie dla ducha drużyny. Mentalnie nas to wzmocniło. Jednak na pewno możemy zagrać lepiej niż we Włoszech – dodaje Francuz.
Wielu kibiców patrzy na rywalizację polsko – włoską z punktu widzenia... francuskiego. Rozgrywającymi obu drużyn są reprezentanci Francji, mistrzowie olimpijscy z Tokio, Toniutti i Antoine Brizard. Toniutti wprowadzał Brizarda na międzynarodowe salony reprezentacyjne, a w końcu doszło do tego, że ten o 5 lat młodszy gracz przejął od starszego pałeczkę pierwszego prowadzącego grę kadry Trójkolorowych.
Przeciwko sobie mają okazję grać tylko w klubach, zresztą walczyli już nawet w finale PlusLigi, gdy w 2019 roku Zaksa Kędzierzyn Toniuttiego pokonywała Onico Warszawa Brizarda. Wtedy Ben był górą, czy teraz też zrobi kumplowi przykrość?
– Jesteśmy przyjaciółmi, zdarza się nam spędzać ze sobą sporo czasu, często przed meczami czy po nich gadamy sobie w sympatycznej atmosferze. Dla mnie ważne jest także to, że dwóch rozgrywających reprezentacji Francji walczy na tym poziomie Ligi Mistrzów w bardzo silnych drużynach, co pokazuje siłę naszej siatkówki. W trakcie gry skupiam się jednak na tym, co mam do roboty w swoim zespole, zresztą podobnie jak on – tłumaczy Toniutti. – Nie próbuję żadnych sztuczek wobec Antoine'a, nie rozmawiam przez siatkę, interesuje mnie tylko to, co po naszej stronie i wierzę, że to my znowu awansujemy do półfinału Ligi Mistrzów.