Daniel Pliński: Kibicuję chłopakom aż do finału

2010-09-14 13:00

Był pewniakiem na pozycji środkowego bloku w reprezentacji siatkarzy. Trzy tygodnie przed mistrzostwami świat okazało się jednak, że Daniel Pliński (32 l.) nie pojedzie do Włoch z powodu niezaleczonej w porę kontuzji barku. - Z żalu aż łezka zakręciła mi się w oku - wyznaje "Plina".

Pliński to jeden z weteranów drużyny narodowej. Wicemistrz świata z 2006 i mistrz Europy z 2009 r. nie ukrywa, że w momencie ogłaszania składu na tegoroczny mundial było mu ciężko.

- Ale nic nie mogłem na to poradzić - opowiada siatkarz "Super Expressowi". - Było mi przykro, chodziłem smutny, ale zabrakło po prostu czasu na wyleczenie barku. Miałem zwapnienia i odczuwałem spory ból. Jeszcze dwa, trzy tygodnie i pewnie doszedłbym do siebie, ale to by było za późno z punktu widzenia kadry - wyjaśnia Pliński. - Niestety, uraz przyplątał się w prawej, atakującej ręce. Żeby to jeszcze była lewa, to na pewno bym się zawziął i nawet jedną ręką dałbym radę - zapewnia.

Przeczytaj koniecznie: Pudzian schudł do walki z grubasem

Teraz pozostaje mu kibicowanie kolegom sprzed telewizora. To rola, w której znajdzie się po raz pierwszy w reprezentacyjnej karierze.

- Wiem, jak bardzo denerwuję się na boisku i jak wtedy zagryzam paznokcie. To co się będzie działo przed ekranem? - śmieje się środkowy Skry. - Jeśli będzie szczęście i zdrowie, powinniśmy znaleźć się w czołowej czwórce i walczyć o medale we Włoszech. Na pewno mamy na to potencjał, chociaż zespołów, o których można powiedzieć to samo, jest pewnie 8-9. Nie możemy sobie tylko stwarzać dodatkowej presji. Ja będę chłopakom kibicował do ostatniego meczu, czyli najlepiej do samego finału mistrzostw - deklaruje.

Plińskiego nie zobaczymy w najbliższych MŚ, ale za 4 lata kolejny czempionat globu organizuje Polska...

- I ja miałbym tam zagrać w wieku 36 lat? To chyba mission impossible, ale wszystko się może zdarzyć i nigdy nie mówię nigdy - kończy optymistycznie.

Najnowsze