W środę w Osace startuje Puchar Wielkich Mistrzów, w którym środkowy kadry siatkarzy Daniel Pliński (31 l.) i jego koledzy też chcą odegrać znaczącą rolę. - Mam nadzieję, że będziemy grać solidnie, może nawet tak dobrze jak trzy lata temu - mówi "Plina" portalowi Se.pl.
Se.pl: - Wśród waszych pięciu rywali będzie Brazylia, z którą przegraliście finał MŚ. To najważniejszy mecz turnieju?
Daniel Pliński: - Chyba ważniejszy będzie początek z Japonią. Na otwarcie zawsze gra się trudno, a poza tym będziemy akurat trzeci dzień po przylocie, czyli w najgorszym momencie, jeśli chodzi o aklimatyzację i zmianę strefy czasowej. Nie ma jednak co narzekać, mamy się cieszyć i bawić siatkówką.
- Macie siłę, żeby zagrać pięć meczów w sześć dni?
- Mamy prawie samych młodych ludzi, pełnych wigoru i sił. Nie powinno być z tym problemu. Ja czuję się w tym towarzystwie dziadkiem, skoro nie ma z nami najstarszych - Pawła Zagumnego i Piotrka Gruszki. Jesteśmy dobrze przygotowani i sobie poradzimy.
- Niedawno zakończył się turniej w Katarze z dziwnymi przepisami. Pewnie cieszy się pan, że wracacie do normalnej siatkówki, bo rola środkowych w "złotej formule" jest mocno ograniczona.
- Faktycznie, nie pograłem za dużo w Klubowych Mistrzostwach Świata, odpocząłem sobie w ciepłym kraju (śmiech). Tylko że teraz znowu trzeba się przestawić, a to wcale nie jest takie proste.
- Puchar Mistrzów w Japonii to impreza właściwie bez stawki. O co gracie, poza nagrodami finansowymi?
- Mnie przede wszystkim cieszy, że dostaliśmy się tu sami, bez otrzymywania dzikich kart, bez specjalnych zaproszeń. Mistrzostwa Europy były kwalifikacją do tego turnieju. Moim zdaniem jedziemy na ważną imprezę. Bo trzeba udowodnić, że ostatnie nasze sukcesy nie są przypadkiem.
- Z Brazylijczykami można w końcu zacząć wygrywać?
- Ostatnio pokonałem ich ze Skrą w rywalizacji klubowej, a u rywali nie brakowało przecież reprezentantów Brazylii. To podbudowuje przed walką w Japonii.
- Za zwycięstwo można otrzymać 300 tysięcy dolarów, są też nagrody indywidualne. Myślicie o zgarnięciu tych premii?
- Nawet nie wiedziałem, że w Japonii są nagrody indywidualne. O kasie nie myślimy, ale fajnie byłoby wygrać turniej. A jak przy okazji trochę grosza wpłynie na konto, też będzie miło.