"Super Express": - Czujesz, że prześladuje cię pech?
Grzegorz Bociek: - Myślałem, że limit chorób wyczerpałem nowotworem. Myliłem się, ale co mam zrobić, takie jest życie sportowca, że przytrafiają się kontuzje. W grudniu miałem operację, wszystko się udało, w tych dniach rozpoczynam rehabilitację. Nie wiem, jak szybko wrócę na parkiet, chciałbym jeszcze w tym sezonie. Tym razem liczę, że to już naprawdę moja ostatnia poważna kontuzja w sporcie.
- Ktoś inny by się załamał, ale ty przy każdym kolejnym problemie ze zdrowiem zawsze zachowywałeś optymizm i pozytywne nastawienie. Nawet wtedy, gdy nie było do śmiechu z powodu choroby nowotworowej.
- Jak mogło być inaczej? Przecież czy to nowotwór, czy poważny uraz kręgosłupa, bardzo wiele zależy od pacjenta. Będę miał teraz zabiegi rehabilitacyjne, specjaliści pomogą, ale i tak 90 procent to moja ciężka praca nad powrotem do dyspozycji. Jak komuś się nie chce wyzdrowieć, to nie wyzdrowieje. A ja naprawdę chcę jeszcze wrócić do gry. Na pewno się nie poddam, bo nie powiedziałem w siatkówce ostatniego słowa. Na razie powoli dochodzę do siebie po zabiegu. Mogę chodzić, leżeć, nie powinienem tylko za długo siedzieć. Czeka mnie wzmocnienie i odbudowa nie tylko mięśni kręgosłupa, ale i całego ciała.
- Przez wszystkie te kłopoty uciekała ci też kadra.
- Nic na to nie poradzę, zawsze byłem pod parą, gotowy do walki o miejsce w reprezentacji, ale pojawiały się przeszkody. Nie chcę myśleć w tym momencie o kadrze, bo to daleka droga. Plan jest taki: najpierw powrót na parkiet, potem pokazanie się w lidze, a dopiero wtedy można marzyć o czymś więcej. Jak będzie zdrowie, to wszystko przede mną.
- Selekcjonerem został właśnie twój klubowy trener Ferdinando De Giorgi. Jakie masz doświadczenia z pracy z Włochem?
- Wspaniały człowiek i fachowiec. Wie wszystko o siatkówce od strony teoretycznej, ale i praktycznej, jako były doskonały rozgrywający. Prowadzi treningi, ślęczy przed laptopem, nagrywa zajęcia, wciąż coś poprawia. Żyje siatkówką, zawsze jest w hali przed wszystkimi. Mam wrażenie, że on ciągle pracuje i nie wiem skąd na to wszystko znajduje czas, kiedy odpoczywa, a kiedy śpi. Jego fachowość odczułem na własnej skórze. Na ćwiczeniach z ataku często sam wystawiał mi piłkę. I muszę przyznać, że ten facet wciąż ma talent w palcach.