– W fazie zasadniczej u siebie przegraliśmy 2:3, a na wyjeździe zwyciężyliśmy po pięciu setach. Musimy to odwrócić. Skoro nie powiodło nam się w Jastrzębiu, czas na zwycięstwo w Warszawie – zapowiadał kapitan Vervy Andrzej Wrona. – Wierzę, że odwrócimy losy półfinału, tak samo jak zrobiliśmy to w ćwierćfinale przeciwko Treflowi. Taktycznie prawdopodobnie żadna z drużyn nie zaskoczy przeciwnika. Kluczem do naszego zwycięstwa może okazać się poprawienie przyjęcia i skuteczności w ataku – przewidywał trener warszawian Andrea Anastasi. – Do Warszawy przyjechaliśmy po wygraną – zapowiadał z kolei przyjmujący jastrzębian Tomasz Fornal, a jego koledzy nie ukrywali, że mają niesamowity apetyt na grę w finale, w którym nie było ekipy z Jastrzębia od 2010 roku. – Chcemy tam być. Cały sezon gramy po to, by walczyć o złoty medal – podkreślał Jakub Popiwczak, libero gości.
Rosjanie po fiasku Zenitu krytykują Bartosza Bednorza. „Kiedy tak słaby obcokrajowiec grał w Kazaniu?”
Pierwszego seta Verva wygrała z trudem, wynik wahał się do samego końca. Dopiero czwarta piłka meczowa przyniosła gospodarzom sukces i zwycięstwo 29:27. W drugiej odsłonie wyglądało na to, że nie będzie emocji, kiedy goście objęli 6-punktowe prowadzenie. Ale ze stanu 9:15 zrobiło się 15:15! Duża w tym zasługa dobrze serwującego Igora Grobelnego, który wyróżniał się i w dalszej części seta. Verva włączyła do tego swoją najgroźniejsza broń – blok i kiedy wyszła na prowadzenie 24:21, wydawało się, że jest po wszystkim. Nic z tego: stołeczni siatkarze nie wykorzystali pięciu setboli, a rywal się pozbierał i wyrwał wygraną, znowu na przewagi i znowu 29:27.
Trwa dominacja Zaksy. Walec z Kędzierzyna przejechał się po Skrze
Szala zaczęła się przesuwać na stronę jastrzębian także dlatego, że w Vervie zabrakło lidera. Bartosz Kwolek wyraźnie nie miał swojego dnia, psuł ataki na potęgę, nie imponował w przyjęciu i na początku trzeciego seta trener Anastasi wstawił za niego Artura Szalpuka. Przewaga gości i tak nie podlegała dyskusji, tym razem nie dali sobie odebrać kilkupunktowego prowadzenia i zwyciężyli do 20. Szkoleniowiec jastrzębian Andrea Gardini trafił ponadto ze zmianą na pozycji atakującego – rezerwowy Jakub Bucki, który zwykle pojawiał się jedynie w końcówkach setów na zagrywkę, pozostał na dłużej i po trzech setach miał na koncie 12 pkt przy rewelacyjnej 80-procentowej skuteczności.
Znamy kadrę siatkarek na pierwszą część sezonu. Nie ma wielkiej gwiazdy
Verva wiedziała, że jeśli nie weźmie się w garść, zakończy przygodę półfinałową. Robiła więc wszystko, by doprowadzić do – typowego w tej parze w obecnym sezonie – tie-breaka. Zaczęła procentować obecność aktywnego Szalpuka, trwała walka punkt za punkt, zakończona walką na przewagi. Ostatnia piłka padła łupem jastrzębian. Przy drugim meczbolu niezawodny Bucki załatwił awans do finału.