Meczu w Kazaniu Semeniuk nie zaczął zbyt dobrze, podobnie jak reszta kędzierzynian. Szwankowało przyjęcie zagrywki, przez co zespół polski nie mógł rozwijać skrzydeł w ataku i nie wszedł w swój rytm. Tak było przez dwa sety, ale kiedy w samej końcówce trzeciego Zaksa obroniła piłki meczowe i wyrwała wygraną 29:27, zaczęły się popisy przyjezdnych, zakończone triumfem w tie-breaku. Już dwa wygrane sety na trudnym terenie byłyby dobrą zaliczką i wykonaniem planu minimum przed rewanżem (dają 1 punkt), ale zwycięstwo 3:2 to zupełnie inna sprawa i stawia gospodarzy drugiego starcia (24 marca w Kędzierzynie) w jeszcze korzystniejszym położeniu. Zaksa w drugim meczu nie może jedynie przegrać 0:3 lub 1:3, każdy inny wynik pozostawia ją w grze.
Kamil Semeniuk skomentował spotkanie w Kazaniu, zwaracając uwagę, że po raz pierwszy w tym sezonie Zaksa grała w obecności widzów na trybunach. – Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że kibice są w hali, wiadomo jaka panuje sytuacja na świecie – powiedział Semeniuk. – Od początku sezonu graliśmy bez fanów, więc w Kazaniu było to coś innego. Z biegiem czasu nie patrzyliśmy już na to, że kibice są na widowni, tylko graliśmy swoje. To było najważniejsze, że koncentrowaliśmy się na swojej grze.
Trener Zaksy Kędzierzyn o polskiej gwieździe Zenitu Kazań: Bartosz Bednorz nie przyjmuje najlepiej
– Kluczowy był trzeci set wygrany na przewagi, kiedy to wytrzymaliśmy końcówkę i mimo stanu 0:2 potrafiliśmy pokazać znaną kędzierzyńską siatkówkę: graliśmy cierpliwie, przyjmowaliśmy ciężkie zagrywki, zostawialiśmy piłkę po naszej stronie, graliśmy mądrze w ataku, bloku i obronie. Przełomowy był ten trzeci set, bo podłamaliśmy troszeczkę przeciwnika psychicznie. W kolejnym secie my wyszliśmy jeszcze bardziej zmotywowani. No i wywieźliśmy bardzo dobry wynik z Kazania. Stało się tak, bo my zawsze gramy swoje, nie patrzymy na to czy prowadzimy, czy tracimy kilka puntów, tak jak się zdarzyło tutaj – zakończył bohater Zaksy