Przypomnijmy, że Jolanta Molenda 3 lata temu straciła dach nad głową. Schorowana i uzależniona od alkoholu tułała się po ulicach i parku w Radomsku. Wczoraj rano jej koleżanki z boiska: Agata Kopczyk (48 l.), Teresa Worek (52 l.) i Agata Marszałek-Wagner (51 l.) zabrały ją spod wiaty autobusowej, gdzie koczowała, i odwiozły do miejscowego szpitala. Tam pozostanie przez kilka dni, przejdzie potrzebne badania, żeby potem można ją było przenieść i leczyć w ośrodku terapii uzależnień.
- Jolka jest zdecydowana podjąć wyzwanie i się leczyć - mówi "Super Expressowi" Agata Kopczyk po spotkaniu z koleżanką z parkietu sprzed lat. - Była wzruszona i szczęśliwa, że chcemy jej pomóc. Wspominałyśmy naszą karierę sportową, pokazałyśmy jej zdjęcia z tamtych lat, a przecież była bardzo piękną kobietą.
Teresa Worek, która przyjechała specjalnie z francuskiej Miluzy, aby pomóc dawnej koleżance z drużyny, wierzy, że życie Molendy wróci do normy. - Przez 3 lata grałam z Jolą w Czarnych Słupsk, a przez 10 w reprezentacji. Tworzyłyśmy wtedy rodzinę poza boiskiem i dalej nią jesteśmy, dlatego nie mogło zabraknąć mnie tu i teraz. Jola była zdziwiona, gdy mnie zobaczyła, ale poznała, choć nie widziałyśmy się od 25 lat, gdy wyjechałam do Francji - mówi wzruszona.
Po umieszczeniu Joli w szpitalu jeszcze tego samego dnia koleżanki kupiły jej najpotrzebniejsze rzeczy i deklarują dalszą pomoc zarówno finansową, jak i duchową. - Będziemy pomagać Joli, nie tylko my we trzy, ale cała siatkarska Polska, która jest wstrząśnięta i współczuje Joli. Przecież coś takiego mogło przytrafić się każdej z nas - uważa Teresa Worek. - Wiem, że będzie ciężko, ale Jola jest najsilniejszą osobą, jaką znam, i wierzę, że da radę.
Pomoc deklarują też władze polskiej siatkówki. W Radomsku zjawił się rzecznik prasowy PZPS Janusz Uznański, a także dyrektor fundacji Polska Siatkówka, była siatkarka Agnieszka Cyran.