Koncert Ruciaka ogłuszył Włochów

2011-12-03 3:00

Nie udawało się przez cały rok, ale w najważniejszym momencie sezonu reprezentacja siatkarzy w końcu pokazała Włochom, kto tu rządzi. Biało-czerwoni w dziewiątym meczu Pucharu Świata przegrywali już 0:2 i musieli wyszarpywać rywalowi z gardła wygraną w tie-breaku. Udało się!

- To wyjątkowy dzień - cieszył się trener Andrea Anastasi (51 l.), który po raz pierwszy w roli opiekuna naszej kadry pogrążył rodaków. - Po słabych dwóch setach nie straciliśmy wiary, mocno przycisnęliśmy i ani na moment nie zgubiliśmy koncentracji.

W dramatycznym meczu z ogrywającą nas ostatnio regularnie Italią historia znowu miała się powtórzyć. Dwa pierwsze sety przeciwnicy wygrali bez kłopotów, prezentując doskonale znane walory - potężną zagrywkę i skuteczność bloku. Zanosiło się na szybkie 0:3.

Pokerzysta Anastasi

Anastasi zagrał jednak jak wytrawny pokerzysta: gdy nie szło, zaczął mocno żonglować składem. Szybko zdjął Łukasza Żygadłę (32 l.) i wpuścił Pawła Zagumnego (34 l.). Potem zamiast Bartosza Kurka (23 l.) wstawił Michała Ruciaka (28 l.), a w trzecim, kluczowym secie, wymienił jeszcze atakującego - Zbigniewa Bartmana (24 l.) zastąpił Jakub Jarosz (24 l.).

Najbardziej zaimponowała postawa Ruciaka, który w PŚ wszedł do tej pory na parkiet ledwie na krótką chwilę i nie zaimponował. Włochom jednak pokazał, na czym polega wielki charakter, zdezorientował ich sprytnymi akcjami. Tie-break był od początku do końca popisem reprezentacji Polski, a Ruciaka dzielnie wpierał Jarosz - inny niesamowity zmiennik z szerokiej talii asów Anastasiego.

- Mamy wyrównaną czternastkę i wszyscy są potrzebni. Na każdego przyjdzie pora w Pucharze Świata. Michał Ruciak pokazał to dzisiaj i zagrał koncertowo - chwalił partnera kapitan biało-czerwonych Marcin Możdżonek (26 l.).

Nie umieli przegrać z klasą

Po meczu okazało się, że Włosi nie potrafią przegrać z klasą. Tak się zagotowali ze złości, że zaczęli słowne utarczki z Polakami przez siatkę. Nasi zachowali zimną krew i zbyli incydent śmiechem, zostawiając Włochów z ich problemami.

Gdybyśmy wygrali 3:1 lub 3:0, już cieszylibyśmy się z kwalifikacji olimpijskiej. Teraz jesteśmy jej niemal pewni, ale kropką nad i będzie dopiero 1 punkt zdobyty w dwóch ostatnich meczach PŚ z Brazylią i Rosją. Czysto matematycznie możemy też awansować, wygrywając do końca imprezy jednego seta, jednak przy założeniu, że Włosi stracą po jednej partii i z Iranem, i Japonią.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze