Krzysztof Ignaczak: Złoto jest piękne, ale... teraz do roboty!

2017-07-05 4:00

Teraz mają swoje pięć minut, kwiaty, gratulacje, wizyty w zakładach pracy... Ale nie mogą za wcześnie uwierzyć, że są skończonymi siatkarzami - przestrzega Krzysztof Ignaczak (39 l.) po mistrzostwie świata juniorów. "Igła" dobrze wie, co mówi: od jego złota juniorskiego mundialu do pierwszego dużego sukcesu międzynarodowego minęło aż 12 lat.

- Ten rocznik udowodnił hegemonię, mieli fajną ekipę i atmosferę. Zdominowali rywali w taki sposób, że ci chyba sami nie wierzyli, że można Polaków pokonać - mówi Ignaczak "Super Expressowi". - Poza tym pokazali, że mają ogromny charakter do gry, a bez tego też daleko by nie zaszli. Większość graczy szóstkowych tej drużyny spędziła ostatni sezon w PlusLidze i to tym chłopakom dało bardzo wiele, jeśli chodzi o nabranie doświadczenia i radzenie sobie ze stresem, na przykład w tie-breakach na mundialu.

Przed złotymi juniorami wielkie wyzwanie, bo między grą na ich poziomie wiekowym a dorosłą siatkówką jest przepaść.

- Przejście od juniora do seniora to nie byle co, więc niech się biorą do roboty. Ciągle muszą podnosić umiejętności, bo teraz wszyscy będą od nich oczekiwać więcej i więcej - uprzedza "Igła". - Będą coraz częściej stawać naprzeciw najlepszych siatkarzy świata, niejednokrotnie spotkają po drugiej stronie swoich idoli z dzieciństwa. Jedno jest pewne: teraz będą musieli ciężko pracować na sukces.

Ignaczak był członkiem zespołu trenera Ireneusza Mazura, który w 1997 r. wywalczył złoto MŚJ. Pierwsze wielkie seniorskie osiągnięcie zaliczył jednak dopiero w 2009 roku podczas zwycięskich mistrzostw Europy.

- W 1997 roku zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę bez wsparcia doświadczonych kolegów. A mieliśmy wtedy po 19 lat, byliśmy jeszcze młodsi niż nasza obecna drużyna. Oni są w lepszej sytuacji, jak będą słuchać starszych, to wyjdą na ludzi - uważa nasz były reprezentacyjny libero.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze