"SE": - Na czym polega różnica w traktowaniu obu reprezentacji?
Małgorzata Glinka: - Drużyna mężczyzn od dawna była szkolona przez poważnych trenerów. Ten sukces nie jest tylko zasługą Stefana Antigi, ale też poprzednich trenerów, od Raula Lozano zaczynając. Ci trenerzy przychodzili z zespołami fachowców, korzystali na tym kadrowicze, ucząc się wielu rzeczy. Dodatkowo wielu siatkarzy grało też w zagranicznych klubach, gdzie nabierali doświadczenia. Kadra kobiet nie miała takiego komfortu.
Krzysztof Ignaczak w programie 20m2 Łukasza [WIDEO]
- Co było źle?
- Nie chciałabym się wdawać w szczegóły, bo nie byłam, poza dwutygodniowym epizodem, na turnieju kwalifikacyjnym do MŚ, w kadrze. Ale jeśli po tym sezonie 5 czy 6 dziewczyn wróciło z reprezentacji do klubów z kontuzjami, to coś było nie tak na zgrupowaniu. Innego wytłumaczenia nie ma.
- Kadrze żeńskiej potrzebny jest zatem trener z zagranicy?
- Nie musi być z zagranicy. Potrzebny jest dobry trener. Nie mówię, że cały problem tkwi w trenerach kadry, bo przecież 10 miesięcy kadrowiczki spędzają w klubach, a tylko dwa w kadrze. Musi się przede wszystkim poprawić jakość pracy w klubach.
- Zaczęła się liga, o co walczy pani Chemik Police?
- Chciałybyśmy obronić trofea zdobyte w ubiegłym sezonie (mistrzostwo i Puchar Polski - red.), ale nie będzie łatwo. Atom Trefl może być groźny, bo znacznie wzmocnił zespół. Ale nie lubię typować faworytów, bo tacy wyłonią się w trakcie rozgrywek.
- Przedłużyła pani kontrakt z Chemikiem o kolejny rok, żeby zdobyć jeszcze jedno trofeum w Lidze Mistrzów?
- Przedłużyłam kontrakt, bo chcę jeszcze grać w siatkówkę i robić to jak najlepiej. A rywali w grupie, w Lidze Mistrzów, mamy bardzo trudnych - m.in. Dynamo Kazań i Rabita Baku - ale będziemy walczyć.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail