Antiga nie może się nachwalić swojego współpracownika. Jego obecny asystent, wieloletni główny trener reprezentacji Francji, nigdy nie zdobył mistrzostwa świata (zaliczył brąz w 2002 r. z Antigą w roli gracza), ale kilka razy prowadził zespół na mundialu, co było bezcenne dla trenera żółtodzioba. No i jako zawodnik dokonał kiedyś tego, co stało się teraz udziałem Mariusza Wlazłego - został MVP mistrzostw w 1986 r., mimo że Francja była wtedy dopiero szósta.
Role były z góry określone
- Wsparł mnie swoim doświadczeniem z reprezentacji Francji i cennymi radami, bo chociaż 13 lat spędziłem w kadrze jako zawodnik, to jednak nie to samo, co bycie szkoleniowcem - mówi "SE" Antiga.
Stephane Antiga nie będzie namawiał Mariusza Wlazłego
- To była szczera i konstruktywna współpraca - potwierdza Blain. - Nasze role były z góry określone. Moja polegała na proponowaniu pewnych rozwiązań, analizowaniu rywali, przygotowywaniu zajęć treningowych. Ostateczna decyzja zawsze należała do Stephane'a, wszyscy to doskonale rozumieli, to jest normalny układ w zespole - podkreśla i dodaje, że nie miał żadnego problemu z dopasowaniem się do stylu Antigi pracoholika. - Wiem, że Stephane sypiał krótko, ale ja mu od razu powiedziałem: "Nie ma sprawy, dostosuję się do twojego rytmu dobowego". Inna sprawa, że w tak długim turnieju nie można chodzić zbyt zmęczonym, bo to nie wpływa dobrze na dyspozycję. Daliśmy sobie z tym wszystkim radę - zapewnia Blain, któremu zdarzyła się tylko jedna niemal bezsenna noc w trakcie MŚ.
Najspokojniej było przed Brazylią
- To było przed półfinałem z Niemcami - zdradza. - Wiadomo, jak to jest, jeśli przegrasz, a potem, nie daj Boże, ulegniesz w meczu o brąz, to lądujesz na najgorszym miejscu w turnieju. Na szczęście awansowaliśmy do finału i wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale noc przed starciem z Brazylią o złoto była najspokojniejsza w całym mundialu - przyznaje asystent Antigi. Zdaje sobie sprawę, że po mistrzostwie świata będzie już tylko trudniej. - Naszym sukcesem byłby przecież i brązowy medal, a teraz zaczną się schody - mówi Blain. - To niesamowite, co zrobiliśmy, sam jestem zszokowany. Nawet zastanawiam się, czy to czary. Może i jesteśmy jakimiś magikami, ale tak całkiem poważnie mówiąc, nie ma w tym żadnego sekretu: po prostu była uczciwa praca, perfekcyjnie przygotowana drużyna i wspaniali ludzie, którzy tego dokonali.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail