"Super Express": - Czy Mariusz Wlazły nigdy już nie zagra w reprezentacji?
Stephane Antiga: - Kiedy zaakceptował moją propozycję, od razu zastrzegł, że wraca tylko na ten rok. I ja to szanuję. Dlatego na ten moment szanse jego powrotu są zerowe, chyba że sam uzna w którymś momencie, że chce to zrobić. Ja go nie będę namawiał. To musi być wyłącznie jego wybór.
- Kiedy skreślił pan z kadry Bartosza Kurka, niektórzy odebrali to jako narodową tragedię. Ale to pan miał rację...
- Tak, to była trafna, chociaż bardzo trudna decyzja. Zagraliśmy potem dobre mecze, grupa była zintegrowana. Wynik na mundialu potwierdził, że to był właściwy wybór.
MŚ siatkarzy. Stephane Antiga: Tych momentów nie zapomnę
- Ale sporo pan ryzykował, bo gdyby mistrzostwa okazały się nieudane, temat Kurka wróciłby jak bumerang.
- Zdawałem sobie z tego sprawę. Jednak skoro federacja wybrała mnie, bo chciała dać nowy impuls tej kadrze, to podjąłem zadanie na swoich warunkach, nie kopiując nikogo, nie powielając personalnych wyborów, tylko mając własny pomysł. Także dlatego zdecydowałem, że nie będę zaglądał do gazet, słuchał, co kto na ten temat ma do powiedzenia w mediach. I tak było prawie przez rok. Niczego nie czytałem, nie oglądałem, ale oczywiście wiem, że pojawili się krytycy.
- Wobec odejścia kilku podstawowych siatkarzy po MŚ powrót Kurka do drużyny miałby dla pana duże znaczenie?
- Nie chcę skupiać się na Bartku, wolę mówić o drużynie jako całości. Sprawa jest otwarta, powtarzam nie pierwszy raz, że wybiorę najlepszych siatkarzy, którzy stworzą najlepszy zespół. Dla stylu gry, który preferowałem w tym sezonie, dokonałem takich, a nie innych wyborów. Kiedy zmieni się skład, będę się zastanawiał nad kolejnymi. Będę obserwował wszystkich potencjalnych kadrowiczów, także Bartka.
- Podobno pracuje pan tyle, że prawie nie ma czasu na sen?
- Już jako siatkarz nigdy długo nie sypiałem. 6-7 godzin zawsze mi wystarczało. Wstaję zwykle o szóstej, siódmej rano. Jako trener miałem inne obowiązki, więc spałem krócej. Muszę przyznać, że bardzo lubię szykować nocą strategię na kolejnego przeciwnika. Dobijałem tym trochę moich statystyków, ale jakoś dawali radę, a ja ich napędzałem.
- Jak rodzina przeżyła pana sukces?
- Mój ośmioletni syn Timote jest wielkim kibicem, zna wszystkie wyniki, chodzi bez przerwy w koszulce reprezentacji Polski, ogląda siatkówkę w telewizji, czasem zasypiając przed ekranem. A najbardziej był zaskoczony, gdy kiedyś w jego szkole ludzie zaczęli mi bić brawo. Musiałem mu wytłumaczyć, że ta owacja jest dla trenera, a nie dla taty i nie musi się tym martwić.
- Jak odebrano nad Sekwaną sukces francuskich trenerów z reprezentacją Polski?
- Bardziej interesowano się w mediach grą trójkolorowych, którzy mieli szansę na awans do finału, a wylądowali na 4. miejscu. O nas były małe notki.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail