"Super Express": - Dwa mecze w Bydgoszczy, potem lot do Rio, a z Brazylii podróż do Pekinu na igrzyska. Da się to wytrzymać?
Daniel Pliński (30 l.), środkowy reprezentacji siatkarzy: - W 40-milionowym kraju 30 milionów ludzi chciałoby być na naszym miejscu. Udział w dwóch wielkich turniejach to spełnienie marzeń. No i zadebiutuję na igrzyskach.
- Jak traktować finał Ligi Światowej? Grać na maksa, czy oszczędzać się przed igrzyskami?
- Zawsze gramy na sto procent, obojętnie, jaki jest akurat skład na parkiecie. Myślę, że trener Lozano będzie chciał sprawdzać i zgrywać pierwszą szóstkę. Brakuje nam meczów w tym składzie i z najmocniejszymi rywalami.
- Plan minimum na Pekin?
- Walczyć i zostawić serce na boisku. Chciałbym, żebyśmy nie mieli sobie po tych zawodach nic do zarzucenia. Czuję, że powoli wracamy do normalnej formy, liczę, że trafimy z nią na igrzyska. Czy to da medal, okaże się za kilka tygodni.
- To pański pierwszy w życiu wyjazd do Brazylii. Daniel Pliński zabawi się w Rio w turystę?
- Jestem domatorem, na wyjazdach nie wychodzę i nie zwiedzam. Siedzę w Internecie i gram w karty z kolegami. Mimo że jestem kibicem piłkarskim, nawet na słynną Maracanę nie pójdę. Jak mignie gdzieś przed naszym autobusem, to rzucę okiem.