Pod nieobecność kontuzjowanego Pawła Zagumnego na nowo rozgorzała rywalizacja między zastępującym go ostatnio Pawłem Woickim (25 l.) a Łukaszem - do niedawna pewniakiem w drużynie narodowej.
Nie dostał szansy
Żygadło został "strażakiem", poprowadził zespół do zwycięstwa 3:2 w Antwerpii, ale ciągle ma w głowie to, co stało się pod koniec lipca. Lozano skreślił go wtedy z olimpijskiego składu. Nie obraża się jednak i chce dalej walczyć o miejsce w drużynie.
- Nie chcę, by ciągle pisano, że jestem rozżalony - podkreśla dzisiaj. - Uważam jednak, że z doświadczonymi kadrowiczami powinno się postępować inaczej. Przed igrzyskami tak naprawdę nie dostałem szansy udowodnienia, że nadaję się do dwunastki. Przez dłuższy czas czułem się pewny i potrzebny drużynie. Nagle po kilku miesiącach okazało się, że już nie jestem jej silnym punktem. A ja nie chcę być tylko strażakiem. Wolę o tym zapomnieć, idźmy do przodu, teraz zależy mi tylko na awansie do mistrzostw Europy.
Żeby tego dokonać, Polacy muszą dzisiaj wygrać z Belgami. Nawet w przeciętnej dyspozycji powinni to zrobić jedną ręką.
- Grając przyzwoicie, nie mamy prawa męczyć się z Belgami. Tu nie trzeba być żadnym filozofem, róbmy swoje, a będzie dobrze - przyznaje rozgrywający Itasu Trentino.
Decyzja działaczy
Mecz z Belgią może być ostatnim występem biało-czerwonych pod wodzą Lozano.
- Czy będzie nowy trener? A nie za dużo chcecie wiedzieć ode mnie? - śmieje się Łukasz. - Ja go nie będę wybierał, to jest rola związku. Niech działacze przeanalizują, czy Lozano wykonał zadanie i go z tego rozliczają.