Zapowiadając sobotnie starcie z Francuzami przypominaliśmy, że wobec klęski Sbornej w pierwszym dniu mistrzostw, korzystniej byłoby zająć drugie miejsce w grupie i tym samym uniknąć przedwczesnego pojedynku z Mistrzami Olimpijskimi. Scenariusz, jaki nakreśliliśmy, sprawdza się - Niemcy pewnie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, a rosyjska machina oblężnicza - po chwilowym opóźnieniu - wraca na właściwe tory i w sobotni wieczór pokonała reprezentację Czech. Zmiażdżyła. Unicestwiła blok rywali i podziurawiła parkiet hali w Gdyni. W ostatnim secie pozwoliła rywalom na zdobycie zaledwie... 10 punktów.
Przegrywamy z Francją. Zobacz zapis relacji live!
Podobne manewry Polacy wykonywali już w 2011 roku, gdy odpuszczali ostatnie spotkanie fazy grupowej przeciwko Słowacji. Skutecznie uniknęliśmy wówczas... Rosjan. Z korzyścią dla nas. Doczołgaliśmy się przecież nawet do brązowego medalu. Mimo trzech porażek i paskudnego stylu gry.
Historia lubi się powtarzać, ale niekoniecznie w tym roku mamy argumenty, by podobnemu zadaniu sprostać. Brakuje nam przede wszystkim jakichkolwiek atutów. Teoretycznie działa blok, ale nie potrafimy za pośrednictwem tej broni zdobywać punktów. Mamy silne skrzydła, ale o ile osamotniony Kurek osiąga przyzwoitą skuteczność w ataku, o tyle jak spojrzymy na pozostałych naszych 'asów', to podobnie optymistycznych wniosków nie wyciągniemy.
Taki Bociek. Chłop jak dąb, silny jak tur, ale do trafiania w boisko ostatni. Gwarantuje potężny serwis, ale w starciu z Francją zepsuł chyba wszystkie. Atak? Jeden. Nabiec, wyskoczyć, zamknąć oczy i machnąć ile Bozia dała, a nuż blok skieruje piłkę w aut. W ten sposób trudno funkcjonować, zwłaszcza, jeśli dodatkowo dodamy absolutny brak środka. Znaczy niby jest, ale nie atakuje. Nawet nie próbuje, nie dostaje okazji. Nacieramy tylko ze skrzydeł. Jak rywal akurat kilka razy skutecznie zablokuje, to kończymy seta. Jak nie, to popełniamy sportowe samobójstwo i z własnej zagrywki albo dziurawimy siatkę [niestety, to nie futbol], albo startujemy w zabawie: kto bardziej spudłuje'. Po dwóch meczach prowadzi Bociek. Chłopak ponoć dopiero się uczy, więc damy mu bezpłatną radę - trzeba przebić na drugą stronę. Potem można pograć.
Andrea Anastasi specjalnie dla Gwizdek24.pl!
Słowacy zajmują w tej chwili 3 miejsce w grupie B. Gładko przegrali z Francją, a z Turcją przespali początek meczu. Jak się w końcu obudzili, to wygrali trzy kolejne partie i cały mecz 3:2. Łatwo na pewno nie będzie. Andrea Anastasi nie ma wątpliwości: - Z jednym z najlepszych rozgrywających Europy Michalem Masnym zawsze są groźni.
Początek spotkania Polski ze Słowacją w niedzielę o godzinie 20:00. Transmisja na żywo wyłącznie w telewizji Polsat Sport, studio przedmeczowe zaplanowano na godzinę 19. Kolejne spotkanie Polaków na ME 2013 będzie można oglądać online w ipla.tv. Koszt: 4,90 zł.