Łukasz Kaczmarek od dawna powoływany jest do reprezentacji Polski, ale dotychczas w przeważającej liczbie meczów pełnił rolę jokera. Zmieniło się to w minionym sezonie reprezentacyjnym. Kaczmarek "wskoczył w buty" Bartosza Kurka, który został wykluczony z gry przez kontuzje i został atakującym nr 1 w polskiej kadrze. Zawodnik spisał się rewelacyjnie i zebrał mnóstwo pochwał za swoją postawę, a co najważniejsze, jego gra pomogła Polakom zdobyć cenne medale i wywalczyć awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Kaczmarek opowiedział o przerażających chwilach
Był jednak moment w jego życiu, w którym kariera siatkarza stanęła pod znakiem zapytania. W sezonie 2019/20 Kaczmarek zniknął na kilka tygodni i początkowo nie było jasne, co konkretnie mu dolega. Dopiero później okazało się, że zdiagnozowano u niego zapalenie mięśnia sercowego. Jak wyznał w Podcaście Olimpijskim na portalu Interia.pl zaalarmowało go uczucie ucisku w klatce piersiowej i drętwienie lewej ręki. W pewnym momencie sytuacja była bardzo poważna.
- Na jakiś czas ból ustąpił. Położyłem się spać. Była 3-4 w nocy. Obudziłem się z wielkim ściskiem w klatce piersiowej i zdrętwiała mi cała lewa ręka. Spałem sam w pokoju i nie miałem siły zawołać żony, która spała z córeczką w pokoju obok. Ścisk był na tyle silny, że było mi trudno cokolwiek zrobić. Później trafiłem do szpitala i pojawiła się taka myśl u mnie, że całe życie stanęło mi przed oczami - opowiedział Kaczmarek. Na szczęście obyło się bez poważnych powikłań, ale siatkarz musiał zrobić sobie długą przerwę, po której w siatkarski rytm wchodził tak naprawdę od nowa.