– Jego gra w finale była bardzo poważnie zagrożona – przyznaje w rozmowie z „Super Expressem” Wojciech Czayka, dyrektor Pionu Rozgrywek Krajowych i Międzynarodowych PZPS, który dzień przed meczem w Turynie ujawnił te problemy w programie „7. strefa”. – On jest Ukraińcem z rosyjskim paszportem, a zatem Rosję traktuje się jako jego federację macierzystą. Na jego grę w Polsce potrzebny był certyfikat międzynarodowy zatwierdzony przez federację rosyjską, I taka zgoda była na ten sezon, ale do 14 maja, bo to finalna data zakończenia rozgrywek klubowych na świecie ustalana przez FIVB. Dotyczy to wszystkich zagranicznych graczy. W przypadku Paszyckiego, i tylko w tym przypadku, poproszono nas o to, byśmy wystąpili do rosyjskiej federacji do 20 maja i tej zgody nie otrzymaliśmy.
Kazano nam prosić w Moskwie
– Zawodnik bez ważnego certyfikatu oczywiście nie ma prawa gry w takim meczu jak finał w Turynie. Paszycki miał więc formalnie nieważny certyfikat, chociaż z automatu przedłużono te dokumenty innym obcokrajowcom. To było kuriozalne, że poproszono nas jedynie o potwierdzenie certyfikatu Paszyckiego w Moskwie, to jakaś zupełna abstrakcja. O potwierdzanie innych zagranicznych siatkarzy w ogóle nawet nie występowano – podkreśla dyr. Czayka.
Wszystko skończyło się na szczęście dobrze dla zawodnika i klubu z Kędzierzyna. – Wyjaśniliśmy tę sprawę w Lozannie, powołując się na taką, a nie inną sytuację polityczną – dodaje Czayka. – Przedłużono więc ten dokument bez podpisu ze strony Rosji. Przez chwilę podniesiono nam dość mocno ciśnienie. Pozytywna decyzja zapadła między finałem PlusLigi a finałem Ligi Mistrzów.
Paszycki od 2020 roku ma rosyjski paszport
Dla Paszyckiego wybuch wojny w 2022 roku był podwójnie trudnym momentem. Nie dość, że miał rodzinę w Ukrainę i tam się urodził, to jeszcze od 2020 roku posiada rosyjskie obywatelstwo. Miało mu ono ułatwić grę w lidze rosyjskiej (obowiązują tam limity obcokrajowców), względnie pozwolić na starania o powołanie do kadry Rosji. Paszycki bowiem nigdy nie grał w reprezentacji Ukrainy. W Rosji reprezentował Zenit St Petersburg, ale po agresji rosyjskiej na Ukrainę zrezygnował i przeniósł się do Trefla Gdańsk. Jechał wtedy do Polski przez Estonię.
– Moja kariera jest pod wielkim znakiem zapytania. Ostatnie 9 dni było bezsennych i pełnych bólu. Trudno mi w tej chwili wytłumaczyć moje uczucia. Moja rodzina, krewni i przyjaciele są atakowani. Moje serce jest z Ukrainą i wszystkimi ludźmi, którzy tracą i narażają swoje życie dla nas wszystkich – napisał siatkarz w mediach społecznościowych, gdy wybuchła wojna.
Dlaczego jednak Paszycki wciąż występuje formalnie z rosyjską licencją, co jak widać wywołuje rozmaite problemy proceduralne, a zapewne i generalnie w warunkach trwającej wojny „źle brzmi”? Sprawa nie jest taka prosta.
Może zostanie Polakiem?
Dyrektor Czayka: – Można zmienić federację macierzystą, ale trzeba spełnić kilka warunków, To podobna sprawa jaką mieliśmy w przypadku Wilfredo Leona, który zmieniał sportowe obywatelstwo z kubańskiego na polskie. Zakładając, że Paszycki chciałby zmienić federację macierzystą na polską, musiałby mieć udokumentowaną dwuletnią rezydencję w naszym kraju, popartą płaconymi podatkami oraz dostać zgodę rosyjskiej federacji, musiałby też przyjąć obywatelstwo. A gdyby chciał na powrót być związany od strony sportowej z Ukrainą, to też pojawiłyby się warunki, jak ten o dwuletnim bez przerwy pobycie i pracy w tym kraju, co w chwili obecnej wydaje się skrajnie trudne.