"Super Express": - Komplet 10 zwycięstw i zaledwie 4 przegrane sety - to wasz najnowszy bilans. Rywale muszą się was bać...
Michał Kubiak: - Serio? Nawet tego nie liczyłem. Fajnie, cieszymy się bardzo, ale nie wpadamy w jakiś głupi hurraoptymizm. Lecimy do Londynu bardzo zmotywowani i skoncentrowani. I to właśnie ta motywacja i koncentracja będą naszymi największymi atutami. A nie jakieś napawanie się ostatnimi zwycięstwami.
- Igrzyska to wielka impreza. Dla ciebie, 24-letniego sportowca, pewnie wielkie przeżycie.
- Dla większości z nas będzie to olimpijski debiut. Starsi koledzy, którzy walczyli już o medale w Pekinie, trochę opowiadali o tym, jaka to jest atmosfera, ale - szczerze mówiąc - ja się tym za bardzo nie interesowałem. Nie podniecają mnie wielkie gwiazdy sportu, nie jadę do Londynu, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcia i potem pochwalić się znajomym. Jadę w jednym konkretnym celu: zrobić swoje i zdobyć medal. Choć jeśli przy okazji uda się zobaczyć jakiś mecz koszykarskiego dream teamu, to będzie fajnie.
- Na początek gracie z Włochami - teoretycznie najmocniejszym rywalem w grupie. To dobrze?
- Tak naprawdę nie jest to istotne. Te wszystkie mecze grupowe to będzie dopiero taki wstęp do prawdziwej walki o wszystko. Najważniejszy będzie ćwierćfinał, bo będzie to mecz prawdy o być albo nie być w turnieju. Można przegrać 3 lub nawet 4 mecze w grupie, a potem wygrać wszystko i zostać mistrzem olimpijskim.
- Włosi czy Rosjanie zupełnie inaczej niż wy podeszli do przygotowań do igrzysk. W Lidze Światowej grali rezerwami, oszczędzając największe gwiazdy, które miały łapać świeżość na Londyn.
- Takie ich prawo. My nie boimy się żadnego rywala, bo znamy swoją wartość. Mamy świadomość, że jesteśmy dobrze przygotowani i robimy swoje. Jesteśmy ukierunkowani na jeden cel, a to, co robią rywale, nas nie interesuje.
- Trudno waszą dwunastkę podzielić na pierwszy skład i rezerwowych. Rotacja w składzie jest bardzo duża, a każdy, kto wchodzi na boisko, daje drużynie wiele jakości.
- I to jest jest jedna z recept na sukces tego zespołu. Każdy się czuje bardzo ważnym elementem tej układanki, dokłada swoją cegiełkę. A podstawowi gracze wiedzą, że ci, co stoją z boku, w każdej chwili ich słabości mogą im natychmiast pomóc. To bardzo ważne.