Skra - Resovia, wynik 3:0. Skra Bełchatów mistrzem Polski!

2014-04-27 18:38

Nikt nie miał z nimi żadnych szans. Trzy lata po ostatnim mistrzostwie Polski siatkarze Skry wrócili na tron i posadzili na nim swojego króla – Mariusza Wlazłego (31 l.). Atakujący bełchatowian w kapitalnym stylu poprowadził drużynę do ósmego tytułu. Wczoraj w swojej hali Skra nie dała po raz trzeci szans Resovii rozbijając obrońcę tytułu 3:0 (25:17, 25:20, 25:18).

Przewaga Skry w tegorocznym play-off była miażdżąca i nie podlegała dyskusji. Żaden przeciwnik nie wygrał z bełchatowianami nawet jednego meczu w tej fazie rozgrywek, ale serii 9 triumfów nie byłoby gdyby nie jeden człowiek – Mariusz Wlazły. Wspomagany przez idealnie współpracujący kolektyw bombardier z Bełchatowa grał jak władca parkietu. Kiedy stawał na linii zagrywki, goście mogli się tylko modlić, by łaskawie spudłował. Kiedy frunął nad siatkę, błagali niebiosa, by się pomylił. Na próżno, bo „Szampon” imponował perfekcją przez cały play-off. We wszystkich trzech spotkaniach o złoto zdobywał tytuł MVP.

Wczoraj w bełchatowskiej hali Energia gospodarzom od początku nie brakowało mocy. Ruszyli na przeciwnika z impetem i od razu widać było, że zależy im na jak najszybszym zdobyciu tytułu. Tak się dotychczas składało, że kibice Skry rzadko mogli oglądać wywalczenie złota we własnej hali. Z siedmiu poprzednich złotych medali tylko jeden bełchatowska publiczność obejrzała u siebie.

PRZECZYTAJ: Stephane Antiga ogłosił skład reprezentacji Polski

Rzeszowianie, którzy na otwarcie finału przegrali dwa mecze na własnych śmieciach, byli chyba od dawna pogodzeni z losem. Wiedzieli, że powtórzenie sytuacji z półfinału, w którym doprowadzili do wygranej 3-2 ze stanu 0-2 z Zaksą będzie skrajnie trudne. Skra grała jak dobrze nakręcona maszynka i praktycznie nie miała słabości.

- Skra jest twardsza do rozbicia niż Zaksa – przypominał rozgrywający Resovii Fabian Drzyzga i wiedział co mówi, choć jego zespół momentami próbował stawiać trudniejsze warunki.

Wydawało się, że rzeszowianie złapali oddech w drugim secie, w którym po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. Ale powietrze odciął im bardzo szybko bohater finału. Ze stanu 19:20 niewiarygodny Wlazły praktycznie sam doprowadził gospodarzy do zwycięstwa 25:20! Cztery asy, które zaserwował w końcówce seta atakujący bełchatowian, podcięłyby skrzydła każdemu rywalowi.

Trzeci set Skra zaczęła od prowadzenia 7:2, a takiego dystansu drużyna debiutującego trenera Miguela Falaski (41 l.) nie zwykła w tegorocznym play-off marnować. Końcowe akcje publiczność oglądała na stojąco, a potem był już tylko taniec radości.

- Trzeba być zawsze skupionym do końca na każdej akcji i dowieźć zwycięstwo do końca. Czasami można grać pięknie i przegrać – przypominał przed meczem Wlazły, ale o styl wygranej nie musiał się tego dnia martwić. Siatkówka to gra zespołowa, ale stara prawda „Kto ma Wlazłego, ten ma mistrzostwo” znowu się sprawdziła.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze