Gdyby dołująca Skra uległa i w Radomiu, to byłby już pełny upadek zasłużonej firmy. Nikt nie dopuszczał takiej myśli, chociaż pierwszego seta wygrali gospodarze. Emocje były jeszcze w trzeciej partii, którą też mogli rozstrzygnąć na swoją korzyść radomianie. Wtedy goście straciliby kolejny punkt. Chociaż matematycznie bełchatowski zespół ciągle ma szansę awansu do ósemki i gry w play-off, będzie o to bardzo trudno. W praktyce to bardzo mało prawdopodobne. Do ósmej lokaty Skrze, która nie drgnęła w tabeli i nadal jest jedenasta, brakuje 9 pkt. Do końca sezonu można ich jeszcze zdobyć 12, ale rywale też musieliby sporo tracić.
Wygrana była jednak Skrze potrzebna jak tlen, bo jedno to ciułanie punktów i zatarcie fatalnego wrażenia z ostatnich tygodni, drugie to zapalenie jakiegoś światełka w tunelu. Jeszcze parę dni temu głośno mówiło się nawet o możliwości strajku graczy ze względu na zaległości w wypłatach. Wydaje się jednak, że odwołane prezesa Piechockiego było warunkiem, by sponsor odblokował zatory płatnicze. Siatkarze mogli więc uznać, że sytuacja zmienia się na korzyść.
Siatkarz kadry rzucił się do bicia! Wpadł w szał, co mu odbiło? [WIDEO]
– Kamień spadł z serca nam wszystkim – przyznał po meczu w Radomiu libero Skry Jędrzej Gruszczyński. – Było fajne, że pojawiło się na boisku więcej radości. Cieszyliśmy się grą. W trzecim secie odwróciliśmy losy meczu i to ważne, bo wcześniej w sezonie zdarzało się, że nie potrafiliśmy pójść za tą radością gry. Nie wszystko zależy od nas w walce o play-off, mamy ciekawe mecze do rozegrania do końca rozgrywek. Możemy się pobić o zwycięstwa i o dużo przyjemności z gry.