sport.se.pl: - Dawno nie widzieliśmy pana tak wkurzonego jak po meczu z Wenezuelą. Czemu? W końcu wygraliście 3:1...
Stephane Antiga: - Czyli tyle samo co z Rosją, ale w o ile słabszym stylu. Lista błędów była tak długa, że moje pomeczowe nerwy były uzasadnione. Myliliśmy się w bloku, dotykaliśmy siatki, gubiliśmy się jak nowicjusze, źle serwowaliśmy, oddawaliśmy punkty zbyt łatwo. Gracze nie respektowali w ogóle taktyki, byli nieskoncentrowani.
- Dekoncentracja w trakcie tak długiego i wyczerpującego turnieju nie jest czymś normalnym?
- Nie zgadzam się z taką opinią. Właśnie dlatego, że Puchar Świata rządzi się takimi, a nie innymi prawami, pełna koncentracja przez cały czas jest najważniejsza. Bez niej nie ma o czym mówić. Tu nie ma ćwierćfinału, półfinału i finału. Każdy mecz jest jak finał. Zdekoncentrować możemy się w jednym jedynym przypadku: gdy będziemy już pewni awansu olimpijskiego.
Polska - Wenezuela 3:1. Kolejna wygrana biało-czerwonych
- Sporo pan miesza składem.
- Nie mam wyjścia w takiej imprezie jak Puchar Świata. Jedną szóstką jej nie wygramy. Muszę dać szansę rezerwowym, a odpocząć podstawowym. Do samego końca cała czternastka będzie mi potrzebna.
- Nie myśli pan już pomału o decydujących meczach PŚ w Tokio na koniec zmagań?
- To nie ma teraz sensu. Turniej trwa, niewykluczone są jakieś niespodzianki. Mógłbym się zastanawiać, czy na przykład ostatni mecz z Włochami będzie jeszcze o coś. Gdyby Italia poniosła po drodze straty, pewnie by tak nie było. Ale takie rozważania w tym momencie nie są mi do niczego potrzebne. Zapewniam, że myślę teraz o Kanadzie, z którą gramy w środę. I troszeczkę o kolejnym przeciwniku, Egipcie. Nie mogę się rozpraszać następnymi meczami.
- Przed drugą fazą nie macie problemów zdrowotnych? Mateusz Mika był poddawany jakimś zabiegom w trakcie ostatniego meczu.
- Wszystko z nim w porządku. Nikt nie narzeka na urazy.