"SE" - Jak pan zareagował, gdy okazało się, że może mieć w składzie Bartosza Kurka?
Philippe Blain - To świetna wiadomość. Mogę się cieszyć z pozyskania takiego gracza w momencie, gdy musieliśmy oddać atakującego do innego klubu i mamy tylko jednego siatkarza na tej pozycji. Poza tym znam Bartka z kadry, więc powinno być nam łatwiej współpracować. Praca ze sportowcem o takim potencjale to zresztą sama przyjemność.
- Tylko, że jeszcze tydzień temu Bartek wydał oświadczenie, że jest wypalony i musi odpocząć od siatkówki. Czy to znaczy, że nie będzie gotowy do gry od razu?
- Nie umiem odpowiedzieć teraz na to pytanie. W poniedziałek mamy się spotkać i omówić wszelkie kwestie związane z jego przyjściem, zobaczyć czego on oczekuje, co może dać drużynie od razu, czy potrzebuje czasu na dojście do siebie i do najlepszej dyspozycji. Przeanalizujemy wszystkie opcje i podejmiemy decyzje najlepsze dla obu stron.
- Czyli możliwe jest, że Kurek w pierwszym okresie będzie tylko trenował, a nie grał w meczach?
- Dziś za wcześnie na takie stwierdzenia, ale Bartek na pewno jest nam potrzebny także jako siatkarz trenujący z zespołem. Przy tylko jednym atakującym w składzie, Mariuszu Wlazłym, zajęcia treningowe nie są optymalne.
- Kurek gra na tej samej pozycji, co Wlazły. Nie wróci na przyjęcie?
- Nie zmieni pozycji z dwóch powodów. Po pierwsze, niedawno przestawił się na atak i bardzo dobrze rozwijał na tej pozycji w drużynie narodowej. Po drugie, w Skrze pozycję przyjmującego mamy mocno obsadzoną.
- To będzie pan miał problem z wyborem atakującego. Dwóch gwiazdorów na jedno miejsce...
- Robota trenera w ogóle nie jest łatwa... Czy jednak ktoś może narzekać, mając takich graczy w roli atakujących? Poza tym czeka nas w tym sezonie z 50 meczów, naprawdę znajdzie się czas na parkiecie i dla Bartka, i dla Mariusza.