Żeby dostać olimpijskie paszporty, Polki muszą wygrać imprezę z udziałem całej europejskiej czołówki. Już w fazie grupowej podopieczne trenera Alojzego Świderka (60 l.) zmierzą się z mistrzyniami świata - Rosjankami, Europy - Serbkami i zawsze silnymi Holenderkami. W drugiej grupie o awans do półfinału zagrają gospodynie, Niemki, Chorwatki i Bułgarki.
- Serbia, Holandia i Rosja to wymagający rywale, ale w Europie wszyscy są wymagający. Nie mamy łatwej grupy, ale jedziemy do Ankary pełne optymizmu - twierdzi Skowrońska.
Liderka reprezentacji Polski chce powtórki sprzed 9 lat. Wtedy biało-czerwone, na które - tak jak dziś - nikt nie stawiał, pokonały w finale mistrzostw Europy Turczynki na ich terenie i zostały sensacyjnymi triumfatorkami. Skowrońska była wtedy podstawową zawodniczką drużyny "Złotek", która powtórzyła złoto dwa lata później w Chorwacji.
- Znowu Ankara i znowu nie wolno nam przegrać. Wtedy się udało. Nikt na nas nie liczył, nikt w nas nie wierzył - napisała "Skowronek" na swoim blogu. - W półfinale zapewne będzie czekać na nas para Niemcy - Turcja (identycznie jak w 2003 roku). Finał z Turcją? Tak jak poprzednio? A dlaczego by nie? - pyta retorycznie atakująca biało-czerwonych. - Wiemy, że wszystko leży tylko w naszych rękach, nogach, mięśniach i głowach. To nam przede wszystkim na tym zależy. Jeżeli przegramy, to tylko z kimś lepszym - zapowiada liderka kadry, na którą pod nieobecność Małgorzaty Glinki są zwrócone oczy wszystkich kibiców.