A Wagnerowie cieszą się w niebie

2009-09-14 4:30

Jakże potrzebny był nam ten sukces! Po fatalnym występie piłkarzy w kwalifikacjach MŚ, po żałosnym Leo Beenhakkerze, który nie miał odwagi i honoru podać się po klęsce do dymisji, bo jeszcze 120 tysięcy euro jest do wyszarpania, pojawili się siatkarze. I zdobyli mistrzostwo Europy. Po raz pierwszy w historii.

To był miód na nasze serca. Przecież nikt nie dawał im szans na złoto, przystępowali do mistrzostw Europy bez trzech najlepszych zawodników: Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego. Ale trener Castellani podjął mądre decyzje, zahartował młodzież w bojach z najlepszymi w Lidze Światowej (m. in. z Brazylią), powołał weterana Piotra Gruszkę, sprawił, że urosły skrzydła Bartoszowi Kurkowi...

Osobiście tylko żałuję, że tego sukcesu nie doczekali się Hubert Wagner i jego żona (a moja ciocia) Danuta Kordaczuk-Wagnerowa. Swego czasu najlepsza siatkarka mistrzostw Europy. Ale na pewno cieszą się w niebie.

Co będzie dalej z tą reprezentacją i jej trenerem? Czy nie zaprzepaszczą dorobku tak jak piłkarze i Beenhakker? Czy za kilka lat nie będziemy ich krytykować i domagać się zwolnienia Castellaniego? Być może. Ale na razie cieszmy się, bo – jak pisał Winston Churchill: „Yesterday is history, tomorrow is a mystery, today is a gift” (Wczoraj to historia, jutro to tajemnica, dziś to dar).
Ten dzisiejszy złoty medal siatkarzy to wspaniały dar.

Najnowsze