To był miód na nasze serca. Przecież nikt nie dawał im szans na złoto, przystępowali do mistrzostw Europy bez trzech najlepszych zawodników: Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Sebastiana Świderskiego. Ale trener Castellani podjął mądre decyzje, zahartował młodzież w bojach z najlepszymi w Lidze Światowej (m. in. z Brazylią), powołał weterana Piotra Gruszkę, sprawił, że urosły skrzydła Bartoszowi Kurkowi...
Osobiście tylko żałuję, że tego sukcesu nie doczekali się Hubert Wagner i jego żona (a moja ciocia) Danuta Kordaczuk-Wagnerowa. Swego czasu najlepsza siatkarka mistrzostw Europy. Ale na pewno cieszą się w niebie.
Co będzie dalej z tą reprezentacją i jej
trenerem? Czy nie zaprzepaszczą dorobku tak jak piłkarze i Beenhakker? Czy za
kilka lat nie będziemy ich krytykować i domagać się zwolnienia Castellaniego?
Być może. Ale na razie cieszmy się, bo – jak pisał Winston Churchill: „Yesterday
is history, tomorrow is a mystery, today is a gift” (Wczoraj to historia, jutro
to tajemnica, dziś to dar).
Ten dzisiejszy złoty medal siatkarzy to wspaniały
dar.