– Jak się czujesz kilka dni przed walką o Tokio?
– Bardzo dobrze, naprawdę wszystko jest OK. Jestem pewien, że w Gdańsku będzie jeszcze lepiej niż było w Krakowie.
– Zagrałeś dwa pierwsze mecze Memoriału, ale z Finami odpoczywałeś. Tak miało być?
– Trener chciał dać szansę wszystkim i tak właśnie zrobił, by każdy poczuł atmosferę meczu na boisku. W meczach z Serbami i Brazylijczykami skład nie zmienił się bardzo, dopiero w ostatnim zmian było więcej.
– Z Brazylią nie udało się wam wygrać, widać było, że macie jeszcze pewne problemy w grze.
– Nie powiedziałbym, że mamy problemy. Uważam, że wykonaliśmy naszą pracę przed kwalifikacjami jak należy. Nie było tak źle.
– Przed grą o igrzyska nie macie już w Gdańsku za dużo treningów. Czy to wystarczy, żeby jeszcze coś poprawić?
– Mamy za sobą okres ciężkiej harówki, teraz dostajemy czas na mały relaks. Potem ruszymy znowu z pracą. A co poprawić? To jest sprawa indywidualna poszczególnych zawodników, każdy siatkarz może jeszcze coś dołożyć. Ja też wiem, co mogę zrobić lepiej, ale nie chcę wchodzić w szczegóły.
– W sobotę czeka was najważniejszy mecz sezonu z Francją, który prawdopodobnie zadecyduje o awansie do igrzysk. Będą duże nerwy?
– Nerwy? Czemu miałbym się denerwować? Ja nigdy tak nie podchodzę do meczów. Ten też będzie jak każdy inny, z jedną tylko różnicą: głowa powinna być chłodna i trzeba wyjść do gry jeszcze bardziej skoncentrowanym niż zwykle.
– Atmosfera w zespole jest bojowa? Takie porażki jak ta z Brazylią nie mają na nią wpływu?
– Wszystko jest w porządku. Spokojnie porozmawialiśmy sobie po tym meczu, wiemy, co można zrobić, żeby grać lepiej, co wymaga zmian. Jesteśmy jednym zespołem i dzień po dniu spokojnie kontynuujemy swoją robotę. Nie patrzymy na to, co się dzieje z indywidualnego punktu widzenia. Wygrywamy i przegrywamy jako drużyna. Nie czuję się jej liderem, jestem tylko jednym z graczy, który ma dać z siebie maksa i tyle. A to, kto jest liderem lub nie, zweryfikuje boisko.