Pierwsze fragmenty wyścigu nie zapisała się niczym ciekawym. Czołówka utrzymywała swoje pozycje. Na 21. okrążeniu Vettel pojawił się przed wyjeżdżającym z boksu Leclerkiem i - jak miało się okazać - utrzymał tę pozycję do samego końca pojedynku.
Na początku drugiej połowy zmagań w Singapurze przez Romaina Grosjeana uderzony został George Russell - kolega Roberta Kubicy z teamu Williamsa został zmuszony do zakończenia wyścigu.
Wówczas samochód bezpieczeństwa pojawił się na torze po raz pierwszy, a chwilę po ponownym zielonym świetle musiał wjechać ponownie. Wyścigu nie mógł bowiem kontynuować Sergio Perez. Częste przerwy sprzyjały Ferrari w utrzymywaniu dubletu na czele, jednak Leclerc w rozmowach z garażem nie ukrywał, że jest bardzo niepocieszony faktem jazdy za Vettelem. "Nie zrobię niczego głupiego" - zapewnił jednak Monakijczyków uspokajając tych kibiców, którzy zastanawiali się, czy nie wystąpi przeciw dyspozycjom i nie wyprzedzi Niemca na własną rękę.
Na 50. okrążeniu samochód bezpieczeństwa pojawił się na torze po raz trzeci - tym razem przez błąd Kimiego Raikonena, który zderzył się z Daniilem Kvyatem. Do końca wyścigu czołowe pozycje nie uległy już zmianie. Na 16. pozycję awansował za to jeszcze Robert Kubica, który oprócz trójki kierowców, którzy nie mogli kontynuować wyścigu, wyprzedził jeszcze Kevina Magnussena.