Fatalna passa trwa - BMW zabrakło mocy

2008-08-04 10:28

Wyścig o Grand Prix Węgier był bardzo podobny do ostatnich piłkarskich mistrzostw świata i Europy. Tłumy Polaków na trybunach, wielkie oczekiwania, marzenia o zwycięstwie. Ale jak już się zaczęło, to najpierw było fatalnie, a potem... jeszcze gorzej.

W kwalifikacjach skompromitował się kolega Kubicy z BMW Nick Heidfeld (31 l.), który zajął dopiero 16. miejsce. Co innego Robert, który wywalczył znakomite 4. pole startowe (za Hamiltonem, Kovalainenem i Massą).

- To były chyba najlepsze kwalifikacje w tym sezonie, biorąc pod uwagę nasze aktualne możliwości - stwierdził Polak.

- Robert wycisnął z bolidu absolutne maksimum, pojechał bezbłędnie - chwalił go Willy Rampf, dyrektor techniczny BMW.

W wyścigu już tak dobrze nie było. Na starcie Kubica stracił miejsce na rzecz Timo Glocka z Toyoty, a po pierwszej serii tankowań spadł aż na 10. pozycję, którą potem tylko nieznacznie poprawił. Na więcej nie pozwolił mu wyjątkowo niemrawy tego dnia bolid BMW.

Z ósmego miejsca Polak nie może być zadowolony. Ale co mają powiedzieć Lewis Hamilton (23 l.) i Felipe Massa?! Obaj z powodu wielkiego pecha stracili pewne miejsca na podium. Hamilton na 42. kółku złapał gumę. Zanim dowlókł się do boksu i ją wymienił, stracił prawie minutę i spadł na 10. miejsce. Ostatecznie finiszował jako piąty.

Ale i tak miał więcej szczęścia niż prowadzący zdecydowanie Massa. Trzy okrążenia przed metą w jego ferrari... wybuchł silnik i stracił zwycięstwo, które dałoby mu prowadzenie w klasyfikacji generalnej.

Niespodziewanym triumfatorem został więc Heikki Kovalainen z McLarena, który wyprzedził o 11 sekund Timo Glocka z Toyoty. Dla obu to życiowy sukces. Trzeci był Kimi Raikkonen.

Najnowsze