Fernando Alonso po GP Australii: Roztrzaskał bolid, otrzepał się i poszedł

2016-03-21 3:00

Pierwszy wyścig Grand Prix Formuły 1 w tym sezonie i od razu horror na torze w Melbourne! Dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso (35 l.) o mało nie zginął, gdy jego bolid po kolizji z innym autem wyleciał w powietrze, przekoziołkował, rozpadł się i zatrzymał na ścianie. Hiszpan jakby nigdy nic wygramolił się z wraku i odszedł z miejsca wypadku o własnych siłach. - Mam szczęście, że żyję - mówił.

Koszmarna kraksa miała miejsce na zakręcie nr 3 toru Albert Park, po tym jak McLaren Alonso przy prędkości ok. 300 km/h. miał kolizję z samochodem prowadzonym przez Meksykanina Estebana Gutierreza (25 l.) z teamu Haas. Auta sczepiły się kołami. Po chwili samochód Hiszpana wywinął w powietrzu orła i spadł z impetem.

Fernando Alonso otarł się o śmierć! Groźny wypadek Hiszpana! [WIDEO]

- To był naprawdę poważny wypadek - przyznał wstrząśnięty Alonso. - Czuję się dobrze, próbuję się pozbierać. Mam szczęście, że żyję i że nic poważnego się nie stało. To było straszne, jak bolid się kręcił w powietrzu, a ja widziałem na zmianę niebo, ziemię i niebo. Kiedy auto się zatrzymało, znalazłem szczelinę i jak najszybciej chciałem wyjść, żeby oglądająca wyścigi moja mama wiedziała, że wszystko jest w porządku - opowiadał Fernando.

Dramatyczne GP Australii wygrał ostatecznie Nico Rosberg z Mercedesa, przed kolegą z zespołu, mistrzem świata Lewisem Hamiltonem, który przegrał, bo zawalił start. Trzeci był Sebastian Vettel z Ferrari.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany