Dla włoskich kibiców wyścig na torze w Monzy jest prawdziwym świętem - wszyscy kibicują Ferari. Tym razem jednak z powodu obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa fani nie mogli pojawić się na trybunach. I chyba wyszło im to na dobre...
Najpierw bowiem wyścig przedwcześnie musiał zakończył pierwszy z kierowców ekipy z Włoch - Sebastian Vettel. Problemy z bolidem uniemożliwiły mu dalszą jazdę. Na odległej pozycji walczył z kolei jego kompan z zespołu, Charles Leclerc, ale i on musiał przełknąć gorycz pożegnania się ze zmaganiami już w połowie wyścigu w Monzy. Choć to chyba najmniejsze zmartwienie Monakijczyka, bo wszystko mogło się skończyć dużo gorzej. W pewnym momencie utalentowany kierowca kompletnie stracił panowanie nad swoim bolidem i uderzył z pełnym impetem w ogrodzenie okalające tor wyścigowy. Wszyscy zamarli nasłuchując informacji od poszkodowanego, ale ten na szczęście szybko uspokoił obserwatorów - opuścił pojazd o własnych siłach. Następnie wyścig został przerwany na kilkadziesiąt minut, aby organizatorzy ściągnęli rozbity bolid i naprawili kompletnie rozbite środki bezpieczeństwa.