- Udało się, jestem mistrzem Polski! - mówi "Super Expressowi" Janowski po zwycięstwie w Gorzowie. - Ciężko mi to porównywać z mistrzostwami świata juniorów, które zdobyłem w 2011 r. Oba triumfy miały swój smak - dodaje.
Maciej Janowski przed Grand Prix Łotwy
Po sukcesie w IMP niektórzy eksperci zaczęli entuzjastycznie twierdzić, że Janowski powalczy nawet o mistrzostwo świata. Maciek jednak tonuje nastroje.
- Celem jest nabranie systematyczności. Spójrzmy: w Pradze byłem trzeci i zdobyłem 18 punktów, a w pozostałych zawodach było już dużo gorzej. Trzeba dobić do tej górnej granicy (śmiech). Jak utrzymam się w najlepszej ósemce, dającej przepustkę do startów w GP w przyszłym sezonie, będę zadowolony - podkreśla Janowski, który już nie może się doczekać zawodów w Dyneburgu.
- Na tamtejszym torze jeździłem dwa razy, więc trochę go znam. Ale wszystkiego dowiem się na piątkowym treningu. Oby w sobotę było fajne ściganie - zaznacza.
Janowski kocha nie tylko żużel, lecz także tatuaże. Ma na ciele mnóstwo wzorów. - Ile? Sam nie wiem (śmiech). Niektóre łączą się w jedną całość, więc trudno to wszystko policzyć. Lubię te tatuaże, mam już nimi pokryte obie ręce, ale planuję kolejne. Miejsce mam jeszcze na żebrach i z przodu. Uważam, że tatuaże wyrażają osobowość człowieka - wyjaśnia żużlowiec Betardu Wrocław, który dumnie nosi przydomek "Magic" (z ang. magia).
- Nadano mi go lata temu i tak przylgnął. Mam nadzieję, że jeszcze trochę tej magii pokażę. Najlepiej w sobotę na torze - kończy z nadzieją.