Grand Prix Portugalii miało być trzecim odcinkiem rywalizacji Red Bulla z Mercedesem. Bolidy ekipy Milton Keynes są w tym sezonie naprawdę szybkie, co potwierdza dobra dyspozycja Maxa Verstappena. Po wielu latach dominacji niemieckiego zespołu w końcu możemy spodziewać się wyrównanej walki o mistrzostwo świata. Mercedes nie zamierza jednak odpuszczać, co pokazał w niedzielnym wyścigu.
Lewis Hamilton i Valtteri Bottas mieli idealną sytuację po kwalifikacjach, bo startowali z dwóch pierwszy miejsc. Verstappen na pierwszych metrach nie zdołał wyprzedzić tego duetu, ale niedługo potem Holendrowi z pomocą przyszedł samochód bezpieczeństwa. Ten pojawił się na torze po tym, jak Kimi Raikkonen zniszczył przednie skrzydło po kontakcie z Antonio Giovinazzim.
Po restarcie Holender sprytnie wyprzedził Hamiltona i gonił Bottasa, ale Brytyjczyk zaledwie po dwóch okrążeniach odzyskał drugą lokatę, a chwilę później wyprzedził kolegę z zespołu i nadrabiał nad rywalami. Bottas natomiast musiał długo walczyć z Verstappenem. Kluczowy okazał się pit stop na 37 okrążeniu. Wówczas mechanicy Mercedesa o sekundę dłużej wymieniali opony w bolidzie Fina i po wyjeździe z alei serwisowych to Holender wskoczył na drugie miejsce.
Wówczas emocje w wyścigu nieco opadły, bo Bottas nie był w stanie dogonić rywala z Red Bulla, a Hamilton pewnie prowadził. Dużą niespodzianką jest na pewno to, że Carlos Sainz z Ferrari nie zdobył punktów, a wyścig na siódmym i ósmym miejscu zakończyli odpowiednio Esteban Ocon i Fernando Alonso z Alpine.