Consani i jego pilot Benoit Manzo długo nie wychodzili z pojazdu. Nic dziwnego. Ich rajdówka przekoziołkowała kilka razy i w momencie zatrzymania nie przypominała już samochodu. Prędzej wrak. Kajetanowicz dostrzegł problem i bez wahania zatrzymał się, by - gdyby było to konieczne - udzielić konkurentom pomocy. Ci długo nie pokazywali umownego znaku, oznaczającego, że nic im się nie stało, a gdy to zrobili, okazało się, nasz zawodnik stracił około 25 sekund.
25 sekund, które właściwie uniemożliwiły mu dalszą walkę z Craigiem Breenem, drugim zawodnikiem klasyfikacji generalnej Rajdowych Mistrzostw Europy.
Wzruszające zdjęcie Darcy'ego Warda. Australijczyk walczy o powrót do zdrowia w szpitalu
Na szczęście Consaniemu ostatecznie nic się nie stało. Francuz wyszedł o własnych siłach z bolidu, ale szybko podziękował Polakowi, że ten poświęcił wynik rajdu:
HUGE thank you to @Kajto_pl and @Jarek_Baran as they actually STOPPED on the stage to check on us. Man you are stars... #SMPF4 @FIAERC
— Robert Consani (@ROBERTCONSANI) sierpień 29, 2015
Historia ze szczęśliwym zakończeniem? Jak najbardziej. Pod wrażeniem gestu Kajetana Kajetanowicza i jego pilota Jarosława Barana byli również sędziowie. Przeanalizowali oni zapis wideo całego zdarzenia i zwrócili Polakowi czas, który stracił podczas całego incydentu. Tym samym wrócił on do walki o zwycięstwo w Rajdzie Czech. Obecnie zajmuje trzecie miejsce. Do lidera - Jana Kopecky'ego traci 45 sekund.