W finale Drużynowego Pucharu Świata reprezentacja Polski od pierwszego biegu była liderem zawodów, ale w pewnym momencie Szwecja dzięki zastosowaniu „jokera” (Antonio Lindbaeck) zniwelowała stratę do 2 punktów. Ostatecznie biało-czerwoni nie dali sobie wyrwać zwycięstwa i zdobywając 50 „oczek”, wygrali turniej.
- To były jedne z najtrudniejszych zawodów jakie przeżyłem. Mocno przeżywałem nie tylko swoje biegi, ale też kolegów. Odpowiedzialność spoczywająca na naszych barkach była duża – podsumował zawody w Lesznie Janowski, który zdobył dla Polski 14 punktów w 5 biegach. Kapitan kadry nie ukrywał, że 18. biegu, w którym zapewnił naszej reprezentacji złoto, spadł mu ogromny kamień z serca. - Startowaliśmy już przed 50-tysięczną publicznością w Warszawie i teoretycznie powinniśmy być przyzwyczajeni, ale presja przed tymi zawodami była szalona. Wielu ludzi mówiło, że to będą dla nas łatwe zawody, a to nie pomagało. Szwedzi byli bardzo szybcy i było trudno, ale na szczęście udało się! - podsumował zawodnik z Wrocławia.