Na dwa głosy

2008-08-03 19:10

Dziennikarze "Super Expressu" o Kubicy i GP Węgier:

Kubica jak Salomon: też nie naleje

Co się stało? Czy Kubica nagle przeobraził z mistrza kierownicy w przeciętniaka? A może po prostu Robert miał rację, gdy cały czas próbował nam wytłumaczyć, że F1 to taki sport, w którym sportowiec - nawet najwspanialszy - nic nie wskóra, jeśli inni mają nawet trochę lepszy sprzęt.

Nie chcieliśmy mu wierzyć, kiedy ośmieszał konkurentów. Bo dla naszych polskich, spragnionych poczucia dumy serc wersja z urodzonym w Krakowie rewelacyjnym chłopakiem, bijącym na głowę niemieckich rywali, była dużo przyjemniejsza niż ta, w której szybki jest ten, kto ma szybki bolid. Niestety, BMW dał się prześcignąć konkurentom, a z Kubicą jest tak jak z biblijnym królem Salomonem: z pustego to nawet on nie naleje...

Michał Chojecki

Biało-czerwone flagi powrócą

Nie szkoda mi Roberta Kubicy, nie szkoda mi teamu BMW. Najbardziej mi szkoda tych 60 tysięcy polskich kibiców, którzy do Budapesztu przyjechali pełni wiary w to, że ich pupil stanie na podium. Apetyty do granic wytrzymałości rozgrzał im zresztą sam Kubica. W piątek i sobotę w treningach prezentował się tragicznie. Podobnie w pierwszej i drugiej części kwalifikacji. Aż tu nagle w decydującym momencie czwarty czas i znakomita pozycja do ataku w wyścigu. Niestety w nim powodów do radości swoim fanom Robert już nie dostarczył. Po wszystkim powiedział, że dla niego to było 70 okrążeń koszmaru. A jak czuli się kibice? Z pewnością jeszcze gorzej! Jednego możemy być jednak pewni – za rok na Hungaroringu ponownie zaroi się od biało-czerwonych flag. Oby tylko po wyścigu kibice mieli radośniejsze miny niż wczoraj.

Rafał Mandes

Najnowsze