Samochód Małysza utknął między 5.a 6. punktem kontrolnym 11. etapu. Zepsuło sie sprzęgło i dopiero interwencja ciężarówki technicznej sprawiła, że o 6.13 rano "Orzeł" doleciał do mety. A już o 12. był start do kolejnego etapu, czasu na sen nie było wiele.
Hołowczyc nadal męczy się z układem chłodzenia. Po uderzeniu pękającej liny holowniczej w chłodnicę mechanicy układ naprawili, ale...niedokładnie. Więc na trasie 12. etapu silnik Mini zaczął się niepokojąco grzać.
- Nie jestem pewien czy przegrzewający się silnik wytrzyma - mówil "Hołek" - do końca rajdu jeszcze trzy etapy, w tym dwa ciężkie OS-y. Spróbujemy jeszcze coś poprawić. Jedziemy już nie po wynik w klasyfikacji, tylko dla siebie i dla kibiców. Chcemy dojechać.
Dziś znów uczestników rajdu męczył lotny fesz-fesz czyli piasek o konsystencji talku. Jazda w jego chmurze to prawdziwy horror.