Doniesienia na temat nowego urazu Kubicy były pomieszane i czasem sprzeczne. Spróbowaliśmy je uporządkować i zweryfikować.
Po pierwsze - nie było lodu na drodze w Pietrasanta, to było pechowe stąpnięcie ze skręceniem prawej nogi w kostce, która spuchła i mocno bolała.
Po drugie - w szpitalu w Versilia w Lido di Camaiore, gdzie Robert pojechał zrobiono prześwietlenie. Ujawniono, że nie było to tylko skręcenie stawu skokowego, doszło także do pęknięcia - najprawdopodobniej bez przemieszczenia - kości piszczelowej. Założono lekki gips, żeby noge usztywnić.
Po trzecie - Kubica zdecydował, że dalszą kurację chce odbyć w szpitalu Santa Corona w Pietra Ligure koło Savony, pod opieką Francesco Lanzy, ortopedy, który go operował po wypadku w rajdzie Ronde di Andora . Dzisiaj dr Lanza przeprowadzi szczegółowe badania nogi. Jeśli zajdzie potrzeba, w piątek piszczel Roberta zostanie zespolona metalową płytką.
Wszystko w tej chwili wskazuje, że uraz, choć dotyczy tej samej nogi, która była mocno uszkodzona w ubiegłorocznym wypadku, nie jest bardzo groźny. Kuracja nie powinna przedłużyć procesu rekonwalescencji polskiego kierowcy F1.
- Tego nie planowaliśmy - powiedział mediom szef ekipy Ferrari Stefano Domenicali, który jednak nadal liczy, że wiosną Robert Kubica przetestuje nowy bolid z "Czarnym Koniem", a potem wystartuje w nim w wyścigach Formuły 1.